» Śro kwi 15, 2009 13:53
samookaleczanie po amputacji ogonka
Witam. W wielką sobotę wieczorem nalazłam młodego buraska ( ok 7 mies), który miał potwornie poszarpany ogon. Przy samej pupie wisiała niteczka, na której ciągnął resztkę ogonka. Oczywiście tragedie lubią się wydarzać w okolicy świąt, kiedy jest ograniczony dostęp do lekarza( mieszkam na wsi i najbliższa dyżurująca lecznica w Gdańsku jest około 23 km), ale po telefonie do zaprzyjaźnionego weta w Tczewie (też ok15 km) i umówiliśmy się na wizytę. Po bliższych oględzinach okazało się, że kociaka tak załatwił najprawdopodobniej pies, ranę opatrzono, dostaliśmy antybiotyki ii środki przeciwbólowe( do czasu zabiegu) i umówiliśmy się na amputację po świętach. Zabieg był długi, rana rozległa i tkanka bardzo uszkodzona i martwa, więc ogonek ucięto bardzo krótko. No i myślałam, że teraz skończy się najgorsze - a niestety teraz dopiero się zaczęło- minęło 16 godzin od zabiegu, a kot robi się coraz bardziej agresywny i pobudzony. Przed zabiegiem leżał dosyć spokojnie, trochę próbował szarpać i lizać opatrunek ale jakoś dało wytrzymać. Teraz próbuje gryźć ranę, ale jest to atak naprawdę straszny. Zdjęłam mu na chwilę kołnierz- i dobrze że mam refleks, bo natychmiast z ze strasznym okrzykiem rzucił się z zębami na ranę. zdążyłam go złapać i tylko lekko zadrasnął skórę, ale musiałam go dobrze przydusić, bo dostał szału i ledwo założyłam mu kołnierz. Miał szaleństwo w oczach , rozszerzone źrenice, miotał się i przewracał, teraz jest dla bezpieczeństwa zamknięty w kabinie prysznicowej, bo nawet w łazience 2m na 2 mógłby sobie zrobić krzywdę.Zajmowałam się już kotami po zabiegach, ale takie szaleństwo i chęć samookaleczenia widziałam pierwszy raz. Konsultowałam z wetem i mówił że na niektóre koty tak może działać narkoza,( pobudzać), mam poczekać do jutra,aż całkiem przestanie działać i zobaczymy. Proszę o rady - może ktoś coś takiego przeżył i podzieli się ze mną doświadczeniem, bo całą noc go pilnowałam, dzisiaj nie poszłam do pracy i co chwilę zaglądam do kabiny, bo jak pomyślę, że w jakiś sposób by zdjął kołnierz to mi skóra cierpnie- na pewno w sekundę rozszarpał by szwy. Ratujcie co robić z takim szaleńcem!!!!!