» Pon kwi 13, 2009 20:54
Duża się poddaje. Pasuje. To ja - Cześ - podziękuję Ciociom za komplemenciki, bo Duża coś nie teges się czuje. A Duży ostrzegał, a upominał, nawet malutki i głupiutki Mirmiś się dziwił, że Duża tak się nikogo nie słucha. No i doigrała się.
Jak wiecie, Duża nie ma futra. Nic a nic. Golutka jak sfinks. I dziś stwierdziła, że jest za blada. Blada, aż szara - jak my. Taka - powiedziała - niebieska szylkretka. Zamiast się z takiego stanu rzeczy ucieszyć (bo my przecież bardzo ładni jesteśmy), wzięła sobie poduchę, i gdy słonko z całej siły przypiekło, ułożyła się wygodnie na małej ławeczce na naszym balkoniku. Słoneczko z wolna zalewało balkonik, a Duża smażyła się jak kotlecik. Miś, który dzielnie przy niej dyżurował, posapując z gorąca w cieniu, przysięgał, że słyszał skwierczenie. Duża uznała, że jest dopiero początek wiosny, że słonko to takie nijakie, że ona jest przemęczona, ma depresję z braku światła, więc teraz użyje sobie ładnej pogody. Jakby na depresję koty nie mogły wystarczyć! Teraz Duża wygląda jak indiański sfinks czerwony. Ponadto trzęsie się jak Jożik u weta, bo jej bezustannie zimno. Gębula ściągnięta, purpurowa, oczy zapłakane jak u Mirmisia. Ciężka noc nas dzisiaj czeka.
Duża przekazuje pozdrowienia dla wszystkich, bo przez zapuchnięte goglaski nic nie widzi. Apeluje, jak dermatolodzy każdego roku, o rozwagę w opalaniu. Z tym, że tego roku Duża wyprzedziła zdecydowanie wszelkie uwagi dermatologów.