» Śro kwi 08, 2009 8:48
bardzo dziękuję, że tu byłyście. Bardzo mi Wasze słowa pomogły. Naprawdę.
A Mruńka od weekendu czuła się gorzej, wymioty, biegunka, w niedzielę wet, mała poprawa na kilkanaście godzin po leku, potem ze zdwojoną siła wróciło, torsje, same skurcze bo treści nie było i wczoraj już osłabienie, niska temperatura. Podjęłam po konsultacji z wetem decyzję, by zasnęła spokojnie nim będzie cierpieć z niedożywienia i odwodnienia. Zasnęła przy mnie.
A jak wychodziłam z nią już śpiącą na zawsze - na parapecie domu na posesji lecznicy siedziała....Mruńka. Identyczny kot, taki chudzielec o wzroku złowieszczym siwy na torsie....a może jednak Mrunia. Chodziłam już tam kilka razy wcześniej i nigdy nie widziałam tego kota,
Teraz Kefirek i ja będziemy dalej pisać tę historię, a Mrunia będzie łazić po stole gdzieś tam w kocim niebie i na nas patrzeć.