Black Sabbath to młodziutka, ośmiomiesięczna koteczka wyrwana w ostatniej chwili wielkiemu psu z paszczy. Napotkali jana swej drodze przypadkowi ludzie, którzy opdstraszyli psa, a kotkę zabrali do weta. Okazało się, ze ogon jest zupełnie wyrwany, kotka przeszła operację, a jak już doszła do sibei, niestety trafiła do naszego schroniska, bo ci ludzie nie planowali i nie chcieli mieć kota na stsałe
Jest wysteryzliowana, odorabczona, zaszczepiona, załatwia sie do kuwetki, jest pięna, duża i dorodna.
Nie lubi być noszona na rękach i to jest jej wada- być moze źle jej sie kojarzy dotykanie w ookolicach miejsca po ogonku. Ale czasem sama przychodzi i kładzie na kolana ludzkie, lubi być tez głaskana.
Uwielbia towarzyszyć cżłowiekowi we wszytkich czynnościach.
Siedzi ostatnio w izolatce, bo w dużej kociarni bvyło jej za zimno- zawsze pierwsza wypateruje przez okno, czy ktoś do niej nie idzie. Kiedy sie wchodzi do kociarni, to w drzwiach od izolatki jest takie okienko z kratką- ona od razu siezi na półeczce przy kratce i wystawia łapki do człowieka.
Kiedy zamiatam podłogę w izolatce, ona stojąc na drapaku przytula sie główką do mojej głowy, bodzi i całuje. Jest przesliczna, przekochana.
Ale nikt jej nie chce.
Nie chciałabym tez oddawać jej do domu z małymi dziećmi, tzn. takimi, które bedą chciały nosić kotka na rękach, bo ona naprawdę tego nie lubi.
Gdzie? Gdzie jest jej dom?



Pierwsze 3 zdjecia z pocżatków pobytu iu nas.
Po dwóch miesiącach sporo urosła. Zbłyszczała.Zokraglała




