Jesteśmy po RTG na Stryjskiej. Tamten wet tyle co raczył powiedzieć, to że stan daleki od ideału, ale ma jeszcze czym oddychać, aż tak źle nie jest. Zaraz polecę na Bitwy, sama, niech mi powie, co na tym zdjęciu jest.
Myszka bardzo źle czuła się od wczoraj wieczór, stan zaczął się pogarszać. Ja jeszcze musiałam siedzieć w pracy. Po pracy poleciałam do weta. Stwierdził, że Myszka ma problemy z wydychaniem powietrza z płuc, wdycha łatwo, wydycha z trudem. Zmienił antybiotyk, a potem nagle Mysza zaczęła tracić przytomność. Z tym, że to nie była zapaść, serce pracowało prawidłowo, temperatura prawidłowa, tylko duszność. Wet to określił jako początek obrzęku płuc. Myszka dostała natychmiast jakiś tam lek, nawet nie wiem, jaki, potem steryd (przy białaczce, o ile to jest to, nie najlepszy, ale w tym wypadku to była jedyna możliwość i furosemid, bo wet bał się płynu w płucach, a może i słyszał, już nie wiem. Tak czy inaczej Myszka była nie przytomna długo. W lecznicy siedziałam około 40 minut po tym fakcie. Stan się ustabilizował na tyle, że Myszka spokojnie jakby spała. Wtedy zdecydowaliśmy, że trzeba jechac na RTG.
No i teraz jesteśmy po. Ważne, że Myszka odzyskała po drodze przytomność, a teraz wyszła z kontenerka, poszła się napić i do kuwetki zrobić siooo.
Na płucach są jakieś nacieki. Nie mam pojęcia. Zaraz idę z tym zdjęciem do naszej lecznicy, do jutra nie będę czekać.
W międzyczasie Dzięki temu, że Izula załatwiła, mam i podaję Myszce przeciwzapalny homeopatyk.
Dziękuję, że nie jestem sama.
A za dowóz na RTG dziękuję Ani_36. Dziewczyny, jesteście
