To jest straszne

Ja niestety znam dużo takich historii, gdyż mój tata nigdy nie potrafił przejść obojętnie obok krzywdzonego zwierzątka i w domu często kłębiły się stada poszkodowanych zwierzaków. Do tej pory jest mi strasznie przykro jak sobie niektóre z nich przypominam. Kiedyś grupa wyrostków polała dwa małe kotki benzyną i podpaliła

Innym razem dzieci na podwórku grały w nogę, kopiąc malutkim kotkiem. Ktoś przywiązał w lesie psa do drzewa i piesio miał poprzecinane łapki od sznura aż do kości. Pamiętam też jak ktoś z naszego bloku wrzucił kotka do zsypu. Kocio zleciał tą drogą kilka pięter na dół i utknął w stercie worków na śmieci za zamkniętymi na kłódkę drzwiami. Fajnie to wyglądało jak tata ze znajomymi włamywał się tam przy pomocy łoma

ale przynajmniej sie kocio uratował. Nie rozumiem, jak można tak krzywdzić niewinne zwierzaki. To trzeba być psycholem, żeby zabawiać się w ten sposób. Moja mama, psycholog, zapytała się kiedyś jednego badanego, czemu łapie koty i psy i zrzuca je z najwyższego piętra budynku... Odpowiedź gościa: "Bo się tak fajnie rozpryskują, jak spadną na ziemię"

Nie mam słów...