» Pon mar 23, 2009 21:19
GDAŃSK WRZESZCZ CZARNY KOCUR PO WYPADKU
Dziś wracając z koleżanką z pracy koło 17.30 zobaczyłam kota w parku przy politechnice, niedaleko Al.Zwycięstwa, podeszłam, kot miał przerażone oczy był ubrudzony błotem , siedział przycupnięty i najwidoczniej nie mógł się poruszać, kumpela poszła załatwić jakieś pudełko, kot po chwili gdy zaczęłam do niego przemawiać zaczął żałośnie pomiałkiwać i całkiem ufnie pozwolił się wziąć na ręce i włożyć potem do pudełka.
Jakaś kobieta przechodząca tam z psem powiedziała że ten kot już trzeci dzień tam leży, na nasze pytanie czemu gdzieś nie zadzwoniła, do schroniska choćby, powiedziała że prosiła policjantów żeby zadzwonili ale powiedzieli ze nie mają impulsów na karcie aniu numeru do schroniska
Zaniosłyśmy go do najbliższego weta, obejrzał obmacał, prawdopodobnie tylna łapa jest złamana, urazów wewn. chyba nie ma bo ma różowy język i spojówki, kot bardzo się wyziębił leżąc tak długo na zimnej ziemi, dostał od tego infekcji, ma ropne gile z nosa.
Na razie dostał zastrzyk przeciwbólowy, antybiotyk, podskórnie nawodnienie z glukozą (bo pewnie nic nie jadł i nie pił długo), i jakiś jeszcze zastrzyk z witaminami wzmacniający.
W tej chwili kot jest ułożony w łazience w pracy, jest tam cieplutko, otuliłyśmy go kocykiem polarowym, z ulgą zasnął.
Tam gdzie byłyśmy u weta nie ma rentgena, ale wet mówił że w tym momencie to nie jest najważniejsze, że do jutra zapewnić mu ciepło i spokój żeby się trochę wzmocnił, bo kocio strasznie wycieńczony tym leżeniem na zimnie.
Kot jest dorosły, ale raczej młody, kilkuletni, cały czarny, miał czerwoną plastikową obróżkę przeciwpchelną, kot absolutnie nie dziki, bardzo proludzki.
Jutro będę robić i rozwieszać w okolicy ogłoszenia bo kot najwyraźniej czyjś.
Nie wiem co z nim dalej, moi szefostwo to wspaniali ludzie, ale nie mogę przecież z pracy robić kociego szpitala, ja przecież tam głównie pracuję, i tak już Kizia Mizia gości w pracy, ale to była troche wspólna sprawa bo ona była z podwórka spod pracy.