Tosio zaczyna przełamywać nieśmiałość ale dalej woli się na wszelki wypadek zchować. Jak go zaczynam głaskać to wszelkie opory mijają i tylko mnie miziaj.Zjadam raczej wszystko ale najbardziej pasuje mu gotowany kurczaczek.Kotek jest przekochany tylko jeszcze trzeba go podtuczyć .Niestety bardzo nie lubi brać lekarstw i zaczyna się walka. To go trochę do mnie zniechęca i jak widzi mnie i lekarstwa to ucieka.Jakoś sobie jednak z tym radzimy.Z moimi kotami dogaduje się tylko casami Cezar na niego syknie z daleka ,żeby zaznaczyć kto tu rządzi ale nie ma łapoczynów
Tosio coraz bardziej się oswaja i jak wracam do domu to wita mnie nieśmiało. Niestety, mimo ,że dostaje leki to dalej cieknie z noska. Ma dostawać antybiotyk do niedzieli i mam nadzieję ,że się poprawi Ale nie wiem czy nie będzie trzeba próbować czegoś innego albo zrobić jakiegoś badania co za paskudztwo go męczy .Co do jedzenia to wcina wszystko jak odkurzacz
Wszystkie leki dostale ,biostyminę i antybiotyk Może antybiotyk trzeba przedłużyć Z noska dalej cieknie,wydaje mi się ,że troszkę mniej i chyba łatwiej oddycha.Może dotychczas mimo leków jego organizm był zasłaby ,żeby walczyć a teraz troszkę boczki się zaokrąglają.Według wetki widoczna poprawa powinna być po jakiś 5-6 dniach a tu już w niedzielę będzie 10.Jeszcze z nią dziś pogadam co dalej z nim.
Tosiek jednak jest czarno-biały, a nie czarno-szary Widoczna jest zmiana, weselszy pysio, ładne oczka i nie widać już żółtej ropy przy nosku.
Kurcze szkoda, że jednak jeszcze jest ta wydzielina. Nie wiem co jeszcze mu podać. Jeszcze jeden antybiotyk ?
A może jeszcze dalej tylko biostyminę. I zobaczyć czy sam zwalczy ? On jeszcze kicha ?
Niestety dalej kicha Dalej jest wydzielina ale wydaje mi się ,że teraz łatwiej oddycha.Dziś pójdziemy do weta .Prawdopodobnie będzie trzeba kuracje ciągnąć.