Dwa, koniecznie dwa
U mnie byl najpierw Maotek, super grzeczny, nie wadzi nikomu, nia halasuje, nie narzuca sie, cud, miod i orzeszki. Problem w ty, ze az za grzeczny. W sumie nalezalo co jakis czas sprawdzac, czy kot nadal oddycha
Dopoki byl chuderlawym mlodziencem, to udawalo sie go dosc latwo sklonic do zabawy, rzucic pileczke, czy zaswiecic laserem pare metrow od kota. Ale miesiace lecialy, hormony wlaczyly sie - chlopakowi uroslo karczycho, nabral tez "cialka", no i ganianie za zabawkami uznal za niegodne jego osoby i zabawe dla nieletnich kociakow. Glownie spal, wygladal przez okno, zajmowal najwygodniejsze fotele na pol dnia i... gnusnial z godziny na godzine. Na szczescie nie jest specjalnym zarlokiem (no - jest, ale tylko na warzywa, a one nie psuja linii) - ale co to za egzystenscja dla kota bycie wiecznie takim kontemplujacym buddą?
Zatem sprowadzilismy Omu...
Mao juz od pierwszych minut zainteresowal sie ogromnie przybyszem - Omu potrzebowal tygodnia-dwoch, aby do swego nowego, pucatego przyjaciela przywyknac. Za to teraz...

Wiele razy dziennie odbywaja sie zywiolowe wyscigi albo zapasy sumo. Koty zakopuja po sobie wzajemnie kuwete, jedza z jednej miski, i szukaja swego towarzystwa. Maotanga lenistwo teraz nie zje

Mlody to gejzer pomyslow, energii ma za 10 innych kotow dopalanych kocimietka, i kiedy ma ochote na jakies szczegolne wariactwa, kieruje swe kroki prosto na Maotka zazwyczaj niewinnie sie niczego nie spodziewajacego
Nie wiem, na ile to wplyw drugiego kota, ale Mao wrocil do swojego charakteru z wieku kociecego. Lubi sie przytulac, byc miziany - nawet dosc "brutalnie"

- wystawia brzuszek na glaski i... mruczy! Wczesniej przez dobre trzy miesiace nie slyszalam jego mruczenia...
A odnosnie posiadania dwoch (przynajmniej

) kotow, to mam jeszcze jeden koronny argument. Kiedy patrzysz na dwa koty wylizujace sobie uszka, to juz wiesz, ze ludzie sa fajni, ale w pewnych zakresach kciej przyjazni moze sie sprawdzic dobrze tylko drugi kot
