Joe pomimo drugiej kastracji daje nam wszystkim nieźle popalić.
Urządził dwa razy tornado w biegu za Milenka,
pomimo że osobiście go pilnowałam,
naruszył sobie coś w środku, byliśmy u weta.
Sciągnął mnóstwo płynu z brzuszka, dał zastrzyki,
kazał obserwować i wszyscy weci śmieją się z Joe ,
że z niego ostry staruszek...
Nic na nie go nie działa,
ani kastracja ani izolowanie, ani klatka, ani feliway,
ani pilnowanie kociego ogona przez jedną osobę, nic a nic.
Tylko baby ma w głowie..
Ja już nie mam siły na niego....
Może powinien być w domu, gdzie byłby jedynakiem????