Bombilla i reszta - PUMCI JUŻ NIE MA

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw mar 12, 2009 21:23

kasia86 pisze:Ja wcale się nie dziwię, że Twoje dziewczyny są za tobą stęsknione i chciałyby być jedna przez drugą miziane. Przecież dosyć długo Cię nie ma w domu, a one tam samiutkie na Ciebie czekają. :(

Oj, tak i mówiąc szczerze - jest mi bardzo przykro każdego ranka zostawiać je, tym bardziej, że ponad rok siedziałam w domu i biedne przyzwyczaiły się do mojej całodobowej obecności. No i te okna zasłonięte roletami antywłamaniowymi :( Zostawiam im światło w przedpokoju, ale to niewiele zmienia. Cóż, nie ma nic za darmo na tym świecie i z ogródkiem jest tak samo.

anna09 pisze: Skąd te kotki wiedzą, jak owinąć sobie nas dookoła pazurka? Wygląda na to, że po pracy masz drugi etat

Te małe dranie :wink: mają zakodowane w genach metody rozpracowawywania dwunożnych, wykrywania ich słabych punktów i wykorzystywania ich do swoich celów :lol:

weatherwax pisze: Pazur uwielbia surową wołowinkę. Ale jak mu się postawi miskę, to usiądzie i będzie na nią patrzył. Trzeba mu dać z ręki kilka kawałków, to wtedy pan hrabia raczy uprzejmie zacząć sam jeść! Jak ja kota wychowałam!

Czyli Pazurek przeszedł wszystko, o czym dotychczas słyszałam :smiech3:
Ale tak mi się wydaje, że to raczej Pazurek wychował Ciebie, a nie Ty jego :lol:

anna09 pisze: Jake kochające się stado kotów Pewnie niedługo zobaczymy zdjęcia wylizujących się nawzajem koteczek

Z przykrością muszę rozwiać te nadzieje :smiech3:
Kropcia wciąż zaczepia Kaśkę - najczęściej niezbyt delikatnie. Kasia się denerwuje, mrauczy histerycznie i zabiera się do Kropci na poważnie, czego efektem stała się np. ostatnio kępka futerka wyrwana Kropci z karku :( A Bisia, prawie zawsze, przechodząc koło dwóch pozostałych dziewczynek, profilaktycznie wali je od razu po pysku :lol:
Tak więc trzeba będzie jeszcze trochę poczekać na wybuch trójstronnej, kociej miłości :smiech3:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw mar 12, 2009 22:54

A Bisia, prawie zawsze, przechodząc koło dwóch pozostałych dziewczynek, profilaktycznie wali je od razu po pysku :lol:
- no przecież wszyscy mówią, że lepiej zapobiegać...

Profilaktyka. Oto klucz do ... zachowania własnych kłaków na własnym karczychu :twisted: U mnie tę motodę praktykuje Tosia.

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Pt mar 13, 2009 23:17

mb pisze:Z przykrością muszę rozwiać te nadzieje :smiech3:

Nadzieja umiera ostatnia :wink: Ja wierzę w to, że dziewczynki wkrótce będą żywiły do siebie wyłącznie pozytywne uczucia :D

Proszę przekazać ślicznotkom mizianki i buziaki ode mnie i dwóch przystojniaków :D A Ciebie bardzo serdecznie pozdrawiamy :D
Baksiu ['] 17.01.2010, Ginuś ['] 14.01.2019.
Bardzo za Wami tęsknię i czekam na tę chwilę, kiedy się znów spotkamy po drugiej stronie...

anna09

Avatar użytkownika
 
Posty: 3983
Od: Pon maja 28, 2007 11:37
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 15, 2009 16:05

A co tutaj taka cisza? Mb, w przerwie między mizianiem, głaskaniem, braniem na ręcę, otwieraniem okna, karmieniem i rzucaniem myszek, prosimy, napisz coś do nas :D
Baksiu ['] 17.01.2010, Ginuś ['] 14.01.2019.
Bardzo za Wami tęsknię i czekam na tę chwilę, kiedy się znów spotkamy po drugiej stronie...

anna09

Avatar użytkownika
 
Posty: 3983
Od: Pon maja 28, 2007 11:37
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 15, 2009 17:14

anna09 pisze:A co tutaj taka cisza? Mb, w przerwie między mizianiem, głaskaniem, braniem na ręcę, otwieraniem okna, karmieniem i rzucaniem myszek, prosimy, napisz coś do nas :D

Tak coś cicho bez Was jest. :(
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Nie mar 15, 2009 20:08

Ciężko, ciężko jest z tym czasem - wciąż go brakuje :(
Ale jestem już i mam szczery zamiar się poprawić, bo jeszcze trochę tego lenistwa i wszyscy zapomną, jak piękne i mądre są Kasia, Kropcia i Bisia :lol:

W każdym razie - sezon ogrodowy rozpoczęty :D

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Niestety, dzisiaj pogoda była mniej atrakcyjna - pochmurno, nawet deszcz pokropił - i tylko Kropcia wyszła na chwilkę. Jednak wiosna coraz bliżej, więc trzeba z optymizmem patrzeć w przyszłość :D

Poza tym u nas nic ciekawego się nie dzieje (na szczęście :lol: ), z wyjątkiem moich zmagań z alergiami: nadal mam dziwny katar, plamy na pysku oraz pęcherze na dłoniach i coraz bardziej skłaniam się ku przekonaniu, że to ma związek wyłącznie z kosmetykami i chemią gospodarczą (tak bardzo nie lubię rękawiczek ochronnych :( ).

Ale to, że nic się nie dzieje, to jeszcze nie powód, żeby niczego nie napisać :lol: Więc w związku z tym, że rozpoczynamy "sezon ogrodowy", przypomnę, jak to się stało, że moje koty zostały właścicielkami posiadłości ziemskiej :smiech3:
Dowiemy się tego dzięki nieocenionej Kropci, która w listopadzie 2006 roku pisała w kolejnym liście :wink: :lol: :

Drodzy, byli opiekunowie z Cichego Kąta,

z przykrością muszę donieść, że nasza Pańcia, skądinąd znana Wam i oceniana przez Was pozytywnie, naraziła nas ostatnio na okropne stresy i straszne przeżycia, od których prawie dostałyśmy zawału.
Wszystko zaczęło się jeszcze w lecie: do naszego mieszkania co kilka dni przychodzili jacyś nieznani ludzie, prowadzeni zawsze przez tego samego obcego, w eleganckim ubraniu i oglądali nasze mieszkanie, jak swoje. Ja i Mruśka chowałyśmy się profilaktycznie, ale odważna Kaśka zostawała „na powierzchni” i odstraszała intruzów wzrokiem. Niestety, nic sobie oni z tego nie robili. Pod koniec sierpnia nowi obcy przestali przychodzić, a dwoje ostatnich przyszło trzy razy pod rząd.
Potem wrócił spokój, ale od połowy października Pańcia była ciągle zdenerwowana i wciąż mówiła o jakichś pieniądzach, że nie wpływają na konto. Lecz wreszcie te jakieś pieniądze wpłynęły na to jakieś konto, Pańcia się cieszyła, a dla nas zaczęło się najgorsze.
Pewnego ranka kilku rosłych młodych ludzi wniosło do naszego mieszkania mnóstwo dużych, plastikowych skrzynek, a Pańcia zaczęła wygarniać wszystko z szaf i pakować do tych skrzynek. Kaśce bardzo się to wszystko podobało, skakała po skrzynkach i do skrzynek, ale ja i Mruśka zrobiłyśmy się niespokojne. Następnego dnia młodzi rośli ludzie wrócili i zaczęli wynosić skrzynki, a potem nasze meble. Był to dla nas prawdziwy szok – nawet Kaśka wreszcie się przestraszyła. Siedziałyśmy zaszyte każda w jakimś kąciku i patrzyłyśmy z przerażeniem, jak nasze mieszkanie pustoszeje w szybkim tempie. Pod wieczór nastał prawdziwy koszmar: do naszego pustego mieszkania tamci obcy z lata zaczęli wnosić mnóstwo obcych rzeczy, a nasza Pańcia złapała najpierw Kaśkę i wsadziła do tej małej skrzynki, w której podróżują koty, potem chciała złapać i mnie, ale tak się bałam, że uciekałam przed Pańcią dobre 5 minut, zanim wreszcie padłam bez sił ze strachu. Pańcia wpakowała mnie do tej samej skrzynki, co Kaśkę, ale Kaśka była tak zdołowana, że siedziała cichutko i ani raz mnie nie ugryzła, co było wręcz nieprawdopodobne. Następnie Pańcia podstępnie złapała Mruśkę i umieściła w drugiej skrzynce. Mruśka okropnie płakała, o wiele bardziej niż wtedy, gdy Pańcia wiozła ją kilka dni wcześniej do takiego oprawcy, który ma białe ubranie, wbija kotom igły w tyłek, wtyka tam jakieś pręty i grzebie brutalnie w pyszczkach. Mruśka wiedziała, że nie jedziemy do tego białego dużego, bo po tej ostatniej wizycie u niego Pańcia bardzo się cieszyła, machała Mruśce przed nosem jakąś kartką i mówiła, że Mruśka nie musi już tak często tam jeździć, bo ma wzorcowe wyniki i nie jest już kotem nerkowym. Gdy wreszcie Pańcia zaniosła nas w tych skrzynkach do jakiegoś pojazdu, byłyśmy przekonane, że Pańcia zlikwidowała nasz dom, a nas wiezie do takiego miejsca, gdzie jest mnóstwo smutnych kotów i żadnej własnej pańci.
Podróż trwała na szczęście krótko, a gdy zostałyśmy wypuszczone, okazało się że jesteśmy w jakimś innym, obcym, dziwnie pachnącym domu, ale są w nim te wszystkie zapakowane skrzynki i nasze meble i nasza Pańcia, która zaczęła rozstawiać nasze kuwety i nasze miseczki z naszym jedzeniem. Gdy Mruśka to zobaczyła, tak się ucieszyła, że jesteśmy nadal wszystkie razem i że tylko dom jest trochę inny, bo mniejszy, że całą resztę tej nocy i kilka następnych dni ciągle mruczała i ocierała się o wszystko, o meble, o miseczki, o kuwety, o ściany, a nawet o Pańcię, czego nigdy wcześniej nie robiła. Mruśka chyba dopiero teraz zrozumiała, że należy do rodziny. Jednak z nami tak łatwo Pańci nie poszło. Kaśka sprawdzała nowy dom niezadowolona i zaniepokojona, a ja byłam wściekła na Pańcię i nawet nie dałam się jej głaskać przez całą noc i cały następny dzień, chociaż już tej pierwszej nocy okazało się, że nowy dom jest fantastyczny, jest pełno nowych miejsc do zwiedzania, pełno nowych zakamarków, więc tak szalałyśmy przez tę całą noc, że Pańcia nawet oka nie zmrużyła. A rano zobaczyłyśmy, że w tym domu są zupełnie inne okna, takie długie, do samej ziemi, a tuż za nimi jest trawa i krzaki. Kaśka i Mruśka od razu wyprysły na zewnątrz, ale Pańcia zawlokła je z powrotem do domu i powiedziała, że to faktycznie będzie nasz ogródek, ale wychodzić będziemy dopiero wtedy, gdy pod koniec listopada zrobi się ogrodzenie, które będzie z desek, tak nisko od ziemi, żeby pod spodem przeszła najwyżej gąsienica, a takie wysokie, żeby nie przeszedł przez nie żaden starszawy, spasiony kot. To zdaje się było pod naszym adresem i nie bardzo pochlebne, ale my i tak wiemy, że jesteśmy piękne i Pańcia może sobie gadać, co chce.
W następnych dniach w naszym nowym domu pojawiło się dwóch nieznajomych, którzy robili różne rzeczy i okropnie hałasowali. Myśmy znowu się trochę bały, chociaż Pańcia twierdziła, że jesteśmy bardzo dzielne, ale po ich zniknięciu okazało się, że w domu kilka starych rzeczy zostało zamienionych na nowe, a przede wszystkim w pokoju pojawiła się fantastyczna, drewniana podłoga, na której można się kapitalnie ślizgać podczas gonitw. Bo teraz mamy tylko pokój z kuchnią, ale nam się to bardzo podoba, bo dzięki temu możemy być cały czas z Pańcią i nie musimy biegać za nią tak, jak przedtem, gdy przechodziła z pokoju do pokoju. Co prawda Pańcia ciągle narzeka na nasz nowy dom, że ma dopiero 5 lat, a taki był zaniedbany, że wciąż nie może wyjść na prostą z naprawami i ciągle jeszcze nawet nie zaczęła malowania, ale my staramy się umilać Pańci czas, jak tylko potrafimy najlepiej, domagając się głaskania i włażąc Pańci pod nogi, pakując się jej na kolana i chodząc za nią wszędzie, zaglądając jej w oczy, bo przecież nie ma nic milszego pod słońcem od kota spragnionego głasków.
Na tym kończę narazie i pozdrawiam
wasza (niegdyś) Kropcia


Mrożący krew w żyłach ciąg dalszy - wkrótce :lol:

A teraz pozdrawiamy wszystkich przyjaciół naszego wątku i życzymy miłego nadchodzącego tygodnia :D

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie mar 15, 2009 20:29

Kasine zmrużone ślepka :love:

Mb, a alergia na coś spożywczego? Tak mi się skojarzyło, bo ostatnio koleżanka walczy z podobną przydpadłością: pęcherzyki na dłoniach i nogach pojawiające się w mgnieniu oka niemal... Tyle, że sama nie wie, na co mogłoby to być uczulenie :?

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Nie mar 15, 2009 20:35

Jeśli pęcherzyki robią się jej na nogach, to mogła się ujawnić alergia albo na jakieś składniki pokarmowe, np. mleko, jajka lub dodatki do żywności. Najgorsze jest to, że strasznie trudno jest dojść, co naprawdę człowiekowi szkodzi. Ja już tak morduję się od ładnych kilku lat i wciąż miewam wątpliwości, a lekarz alergolog nie stwierdził niczego konkretnego :(

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto mar 17, 2009 18:10

Widzę, że zezon wiosenny już rozpoczęty przez koteńki.:D

O Mrusi dzisiaj też pamiętamy, bo to kolejny miesiąc bez niej.:cry:
EwKo pisze:Mb, a alergia na coś spożywczego? Tak mi się skojarzyło, bo ostatnio koleżanka walczy z podobną przydpadłością: pęcherzyki na dłoniach i nogach pojawiające się w mgnieniu oka niemal... Tyle, że sama nie wie, na co mogłoby to być uczulenie :?

Moja córka ma też problem alergiczny z rękami, chociaż miała robione testy alergiczne i wyszło, że nie jest alergikiem. A ona ma taką pracę, że musi pracować w rękawiczkach przy chorych. Ciągle jest na zwolnieniu przez te ręce. Teraz czeka na miejsce w szpitalu żeby zrobić kompletne badania od czego to ma na dłoniach. Ona już i tak pracuje w innych specjalnych rękawiczkach, ale to i tak wszystko na nic. :(
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Wto mar 17, 2009 20:32

kasia86 pisze:Moja córka ma też problem alergiczny z rękami, chociaż miała robione testy alergiczne i wyszło, że nie jest alergikiem. A ona ma taką pracę, że musi pracować w rękawiczkach przy chorych. Ciągle jest na zwolnieniu przez te ręce. Teraz czeka na miejsce w szpitalu żeby zrobić kompletne badania od czego to ma na dłoniach. Ona już i tak pracuje w innych specjalnych rękawiczkach, ale to i tak wszystko na nic. :(

Same rękawiczki też mogą działać źle na skórę - zwłaszcza te cienkie, z talkiem wewnątrz. Talk też uczula i mnie te rękawiczki drażnią skórę, zwłaszcza wtedy, gdy już mam wypryski. No i w ogóle nie mogę używać mydeł w płynie, płynów do kąpieli i żeli pod prysznic, długo moczyć rąk w płynach do czyszczenia i używać prawie żadnych, normalnych kosmetyków. Od dwóch lat używam kosmetyków Eco Cosmetics, dostępnych między innymi tutaj: www.ekologiczny.pl
A moje obecne kłopoty wzięły się stąd, że kolejny raz próbowałam, czy czasem coś się nie zmieniło na lepsze :(

Dzisiaj rzeczywiście skończył się czwarty miesiąc życia bez Mrusi - chociaż niezupełnie bez niej, bo w moich myślach Mrusia jest obecna nieustannie.
Na przykład ostatnio doszłam do wniosku, że chyba nigdy nie wyjaśniłam w naszym wątku, dlaczego Mrusia tak często starała się wylegiwać w transporterku, podobnie, jak początkowo Bisia.

16 grudnia 2007 pisałam:
mb pisze: A Mruśka nie miała żadnej miny, bo znowu spała w transporterku Bisi - dostała totalnej obsesji na jego punkcie :wink:

Otóż na samym początku Bisia dużo czasu spędzała w transporterku, więc żeby umilić jej pierwsze chwile w nowym domu, klękałam przed transporterkiem i wygłaskiwałam, czasem przez pół godziny i dłużej, siedzącą w nim Bisię. Bisia zaczynała wtedy strasznie głośno mruczeć i mruczała jeszcze długo po tym, jak już zakończyłam takie wygłaskiwanie.
Każdemu takiemu seansowi wygłaskiwania Bisi towarzyszyła Mrusia, siedząc w pozycji Sfinksa tuż obok transporterka i przygladając się poczynaniom moim i Bisi z wielką uwagą.
Po pewnym czasie Mrusia zaczęła zakradać się do transporterka, gdy tylko Bisia z niego wychodziła. Dziwiło mnie to, bo normalnie Mrusia za żadne skarby do transporterka by nie weszła. No więc Mrusia wchodziła do transporterka, a po kilku, kilkunastu minutach wychodziła z niego i przez pewien czas nie pojmowałam, dlaczego tak się zachowuje.

Aż wreszcie pewnego dnia doznałam olśnienia :idea:
Mianowicie Mrusia doszła do wniosku, że ten transporterek to takie czarodziejskie miejsce, do którego kot wchodzi, a pańcia wkłada tam ręce i tak długo kota miętosi i czochra, aż kot staje się wyjątkowo uszczęśliwiony i z tego szczęścia mruczy, mruczy i mruczy bez końca :lol:
No więc Mrusia wchodziła do transporterka, ale że ja nie zaczynałam jej głaskać, to wychodziła z niego, bo nie o to jej chodziło, żeby tam tylko siedzieć. A ja nie zrozumiałam tego od razu, bo normalnie Mrusia nie przepadała za wygłaskiwaniem.

Więc gdy to wszystko zrozumiałam to oczywiście zaczęłam i Mrusię wygłaskiwać w transporterku, a ona czuła się niesamowicie szczęśliwa i mruczała, mruczała, mruczała bez końca :D Takie wygłaskiwanie Mrusi trwało zawsze dość długo, a gdy Mrusia miała już go dość, to wydawała z siebie głośny mrauk i pacała mnie łapką po ręce. Musiała się tego chyba nauczyć od Kaśki, bo z natury była tak łagodna, że sama by tego nie wymyśliła :lol:
Z czasem wygłaskiwanie w transporterku stało się działaniem rutynowym: Mrusia mówiła do mnie "mrauauauau" i prowadziła mnie do transporterka, więc szłam za nią i wygłaskiwałam ją do oporu, mówiąc jej dodatkowo różne komplementy, co bardzo lubiła :smiech3:
I ostatecznie Mrusia zasypiała tam sobie słodko :D

Obrazek

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto mar 17, 2009 22:05

mb pisze:Po pewnym czasie Mrusia zaczęła zakradać się do transporterka, gdy tylko Bisia z niego wychodziła. Dziwiło mnie to, bo normalnie Mrusia za żadne skarby do transporterka by nie weszła. No więc Mrusia wchodziła do transporterka, a po kilku, kilkunastu minutach wychodziła z niego i przez pewien czas nie pojmowałam, dlaczego tak się zachowuje.

Aż wreszcie pewnego dnia doznałam olśnienia :idea:
Mianowicie Mrusia doszła do wniosku, że ten transporterek to takie czarodziejskie miejsce, do którego kot wchodzi, a pańcia wkłada tam ręce i tak długo kota miętosi i czochra, aż kot staje się wyjątkowo uszczęśliwiony i z tego szczęścia mruczy, mruczy i mruczy bez końca :lol:
No więc Mrusia wchodziła do transporterka, ale że ja nie zaczynałam jej głaskać, to wychodziła z niego, bo nie o to jej chodziło, żeby tam tylko siedzieć. A ja nie zrozumiałam tego od razu, bo normalnie Mrusia nie przepadała za wygłaskiwaniem.

Więc gdy to wszystko zrozumiałam to oczywiście zaczęłam i Mrusię wygłaskiwać w transporterku, a ona czuła się niesamowicie szczęśliwa i mruczała, mruczała, mruczała bez końca :D Takie wygłaskiwanie Mrusi trwało zawsze dość długo, a gdy Mrusia miała już go dość, to wydawała z siebie głośny mrauk i pacała mnie łapką po ręce. Musiała się tego chyba nauczyć od Kaśki, bo z natury była tak łagodna, że sama by tego nie wymyśliła :lol:
Z czasem wygłaskiwanie w transporterku stało się działaniem rutynowym: Mrusia mówiła do mnie "mrauauauau" i prowadziła mnie do transporterka, więc szłam za nią i wygłaskiwałam ją do oporu, mówiąc jej dodatkowo różne komplementy, co bardzo lubiła :smiech3:
I ostatecznie Mrusia zasypiała tam sobie słodko :D

Obrazek


Nic nie napiszę, bo się wzruszyłam :cry:

Pozdrawiamy i ściskamy Was wszystkie :D
Baksiu ['] 17.01.2010, Ginuś ['] 14.01.2019.
Bardzo za Wami tęsknię i czekam na tę chwilę, kiedy się znów spotkamy po drugiej stronie...

anna09

Avatar użytkownika
 
Posty: 3983
Od: Pon maja 28, 2007 11:37
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto mar 17, 2009 22:19

mb pisze:Mrusia doszła do wniosku, że ten transporterek to takie czarodziejskie miejsce, do którego kot wchodzi, a pańcia wkłada tam ręce i tak długo kota miętosi i czochra, aż kot staje się wyjątkowo uszczęśliwiony i z tego szczęścia mruczy, mruczy i mruczy bez końca :lol:
No więc Mrusia wchodziła do transporterka, ale że ja nie zaczynałam jej głaskać, to wychodziła z niego, bo nie o to jej chodziło, żeby tam tylko siedzieć. A ja nie zrozumiałam tego od razu, bo normalnie Mrusia nie przepadała za wygłaskiwaniem.

Więc gdy to wszystko zrozumiałam to oczywiście zaczęłam i Mrusię wygłaskiwać w transporterku, a ona czuła się niesamowicie szczęśliwa i mruczała, mruczała, mruczała bez końca :D Takie wygłaskiwanie Mrusi trwało zawsze dość długo, a gdy Mrusia miała już go dość, to wydawała z siebie głośny mrauk i pacała mnie łapką po ręce. Musiała się tego chyba nauczyć od Kaśki, bo z natury była tak łagodna, że sama by tego nie wymyśliła :lol:
Z czasem wygłaskiwanie w transporterku stało się działaniem rutynowym: Mrusia mówiła do mnie "mrauauauau" i prowadziła mnie do transporterka, więc szłam za nią i wygłaskiwałam ją do oporu, mówiąc jej dodatkowo różne komplementy, co bardzo lubiła :smiech3:
I ostatecznie Mrusia zasypiała tam sobie słodko :D

Obrazek

Piękne. :)

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Śro mar 18, 2009 0:20

mb pisze:Więc gdy to wszystko zrozumiałam to oczywiście zaczęłam i Mrusię wygłaskiwać w transporterku, a ona czuła się niesamowicie szczęśliwa i mruczała, mruczała, mruczała bez końca :D Takie wygłaskiwanie Mrusi trwało zawsze dość długo, a gdy Mrusia miała już go dość, to wydawała z siebie głośny mrauk i pacała mnie łapką po ręce. Musiała się tego chyba nauczyć od Kaśki, bo z natury była tak łagodna, że sama by tego nie wymyśliła :lol:
Z czasem wygłaskiwanie w transporterku stało się działaniem rutynowym: Mrusia mówiła do mnie "mrauauauau" i prowadziła mnie do transporterka, więc szłam za nią i wygłaskiwałam ją do oporu, mówiąc jej dodatkowo różne komplementy, co bardzo lubiła :smiech3:
I ostatecznie Mrusia zasypiała tam sobie słodko :D

Obrazek

Widzisz Mb, człowiek się uczy całe życie, a i tak ... :wink:
Całe szczęście dla Mrusi, że wreszcie pojęłaś o co jej chodzi. :D
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Śro mar 18, 2009 19:31

Pewnie teraz jesteś po pracy, ale zajeta jesteś dopieszczaniem stęsknionych koteczek :wink:

Pozdrawiamy Was serdecznie, a dziewczynkom przesyłamy dużo mizianek i całusków w brzuszki :D
Baksiu ['] 17.01.2010, Ginuś ['] 14.01.2019.
Bardzo za Wami tęsknię i czekam na tę chwilę, kiedy się znów spotkamy po drugiej stronie...

anna09

Avatar użytkownika
 
Posty: 3983
Od: Pon maja 28, 2007 11:37
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro mar 18, 2009 19:44

anna09 pisze:Pewnie teraz jesteś po pracy, ale zajeta jesteś dopieszczaniem stęsknionych koteczek :wink:

Pozdrawiamy Was serdecznie, a dziewczynkom przesyłamy dużo mizianek i całusków w brzuszki :D

Dziękujemy za serdeczności :D

Kropcia już upieszczona :lol: , a Kasia czeka na dopieszczenie tuż obok - na razie spokojnie :lol:
Bisia śpi twardo po obiedzie, więc z nią mam na razie spokój - potem wyczeszę ją (uwielbia czesanie) i wyczochram jej boczki :lol:

No, to biorę się do głaskania, bo się Kasia wreszcie zdenerwuje :smiech3:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: zuza i 48 gości