W niedzielę rozmawiałyśmy przez telefon z Cassanią. Doszłyśmy do wniosku, ze sprawa domu tymczasowego nadal jest otwarta, z obu stron tzn. Cassania może przyjąć do siebie kotki na tymczas, ale poniewaz sama ma już w swoim domu dużo zwierząt, bedzie potrzebowała stałego wsparcia finansowego. Poniewaz zwierząt ma naprawdę dużo i to różnych, psy, koty, fretki i królik, myślę że dla kotek, które się oswajają, tak liczny zwierzyniec może być bardzo dużym wyzwaniem. W kazdym razie Cassania jest gotowa w każdej chwili przyjąć do siebie jeszcze jakieś kociaki w potrzebie na tymczas. Ja narazie wstrzymałam się z podjęciem decyzji. Mamy jeszcze kilka dni, może odezwie się jeszcze jakiś domek tymczasowy, taki powiedzmy typowo koci, gdzie będzie mniej zwierzątek i będzie można poświęcić kotkom więcej czasu. Skoro kotki dostały od losu jeszcze parę dni u mnie w pokoju

to może spróbujemy jeszcze poszukać. W każdym razie, bardzo dziękuję Cassani za tak szybki odzew w sprawie tymczasu!
Czyli jedna kotka jedzie do Korciaczków

Natomiast jeszcze szukamy domu tymczasowego dla dwóch sióstr.
A kotki bawią się, mają apetyt, chociaż grube nie są. Obiad swój jem już nie w kuchni, tylko siadam sobie w pokoju na podłodze i biore na kolana, żeby pobyć więcej z kotkami. Przy okazji jak podchodzą, to je głaszczę i jakoś tak się oswajamy. Dziś trudniej mi było pogłaskać Serenadkę. A z kuwetką mnie zaskoczyły, bo zaczęły się załatwiać na kocyk, który im położyłam do spania

w lecznicy był taki fajny kot Ancymon, który spał w kuwecie, a załatwiał się na posłanie. Dopiero jak ktoś się pomylił i zamienił miejscami kuwetę z kocykiem, kot zaczął się załatwiać do kuwety. Zrobiłam to samo, koc zabrałam do prania, a postawiłam tam kuwetę i dziś jak przyszłam z pracy trzy kupki i siku były w żwirku. Czyli to chyba chodziło o miejsce, a nie o podłoże, uff.