mojego Szarika karmiłam jako kotka cmentarnego.Któregos dnia usłyszałam,ze płacze przy połykaniu jedzenia potem znikł na tydzień-przewróciłam do góry nogami cmentarz,żeby go znależć.Zawsze przychodził na jedzonko.......raz go moja mama gdzies tam widziała z daleka ..nie podszedł i był bardzo chory(widac było z daleka)
Któregos dnia poszłam i po prostu długo stałam na miejscu karmienia-nagle wyszedł skądś i zdołał sie podczołgac do mnie ..miał siłę tylko do połowy drogi-cud ,że go w trawie zobaczyłam.Opuścił łepetyne na łapy...był nieprzytomny nie reagował na nic.Zwinełam go w kurtkę i zawiozłam do szpitala.....wyniki tragiczne.....kot do eutanazji.Do tego wylała mu się z mordki smierdzac ropa,skóra na karku jak podeszwa...lekarz kazał uspić.
Chudy jak szczapa-dosłownie skóra i kości. Zostawiłam go w szpitaliku na 3 dni-wiem,że był płukany intensywnie-była przygotowana transfuzja krwi,ale nie było takiej konieczności.Dostawał kroplówke dozylnie bardzo wolno i jak najczęściej-na tyle ile serce wytrzymywało.Monitoring 24 godziny.
Po trzech dniach zabrałam go i jeżdziłam do lecznicy 2 razy dziennie na kroplówkę-dozylną.Do tego bateria furosemid-antybiotyk-przeciwbólowe. Po 3 tygodniach kot jak nowy.Najwazniejsze nie skończyc za wczesnie płukania dozylnego-nawet po poprawie wyników jeszcze płukanie pociągnąć.Szarik miał nawrót po przejściu na kroplówki podskórne ale go wyciągneli.Płukano go 2 tygodnie -zmniejszając stopniowo dawki.....obsikał mi samochód w środku bo nie wytrzymywał ,a że był przed kastracją......samochód sprzedany

Ania bedzie dobrze-ale troszeczke jeszcze popłucz pod skóre -taki mały bąbelek zrób na noc.I mierz temerature-jakby spadła poniżej 37-butelki z gorącą woda i grzej kota.No i do weta jak tylko mozna najszybciej.Szarik żyje....ona tez bedzie skoro tyle przetrzymała.....zobaczysz.