» Śro mar 11, 2009 1:27
Dziękuję Wam za ciepłe słowa i wspomnienie o Misiaczku.
Wszyscy, którzy przeżywają takie rozstania ze swoimi zwierzaczkami
wiedzą, że takie słowa i podtrzymują na duchu i wywołują nowe fale łez.
Gdy siedziałam w pokoju, to patrzyłam na jego domek, na jego pałac,
i nie mogłam ruszyć palcem, aby go usunąć.
Cały czas stała ta wielgachna klatka ze wszystkim co pozostało po nim.
Jak muzeum.
Bałam się ruszyć cokolwiek, talerzyki z resztką jedzenia, brudna kuwetka i wymoszczony opatulony koszyk,
bałam się, że uporządkowanie wszystkiego będzie równoznaczne z wyrzuceniem i jego.
Ale teraz w nocy wróciłam do domu z nową młodziutką koteczką.
I spojrzałam na wszystko na nowo.
Zrozumiałam, że mogę wszystko wyrzucić, ale pamięć po maleństwie pozostanie w sercu na zawsze.
Przedmioty są nieistotne.
Zawsze gdy zechcę mogę być z nim, mam bowiem setki zdjęć.
Teraz jestem już po robocie - posprzątałam i w klatce, właśnie tej a nie innej urządziłam domek koteczce.
Zajęła tu jego miejsce, ale nie zajęła jego miejsca we mnie.