Wiem, ze bym mogla - a raczej chcialabym, ale nie moge. TZ wyrzuci mnie razem z kotami na zbity pysk (moj zapewne, bo one na cztery lapy spadaja); nie mowiac o tym, ze finansowo zaczeloby sie robic ciezko. Na dzieci juz na pewno by nas nie bylo stac

Co nie znaczy, ze nie mam nadziei, ze po miesiacach zachwycania sie zdjeciami Milki (dostane? dostane? pliz, pliz, pliz!) albo on, albo tesciowa sie skusza na prawdziwa adopcje...
To ja prosze na priva info, gdzie pieniazki maja poplynac.
Miłeczko moja miła
