Przepraszamy, że nie było nas tu trochę ale miałyśmy trochę zajęć...
Salcia jest już po sterylizacji. Na zabieg pojechała o 15, a do za piętnaście męczyłyśmy się, aby wsadzić ją transporterka. Robiła wszystko, dosłownie wszystko aby tam nie wejść, uciec pod łóżko, nie widzieć tego pudła. Gdy po entej próbie udało się ją zapakować- wyruszyliśmy, a przez całą drogę towarzyszył nam głośny, pełny pretensji lament i aria, ona po prostu płakała. Na miejscu na dzień dobry obfuczała doktora, wbiła pazury i zatopiła zębiska. W końcu weterynarz poprosił o wsparcie i z pomocą przyszły posiłki w postaci doktorki Karoliny i jednej z nas. W końcu udało się jej podać zastrzyk i po 10minut uspokoiła się, wstała i sama poszła do kontenerka na co zrobiłyśmy wielkie oczy, mając jeszcze w pamięci 'walkę' z jej panicznym strachem przed transporterkiem. Doktor wziął Salcię, a my wyszliśmy.
Po szóstej odebraliśmy wrzeszczącego delikwenta, a wet. okrzyknął ją ,,potwornej zrzędy" i ,,największym histerykiem". Powiedział, że jak długo pracuje w swoim zawodzie- tak nigdy nie miał takiego przypadku. Jednym słowem zarobiła sobie miano: olbrzymiej, gaduły, gryzaka i bestii- 3w1. Szybko porwaliśmy Pannę Fufu, zapominając nawet o wyrobieniu książeczki zdrowia, i uciekliśmy do domu. Po kolejnym koncercie dotarliśmy na miejsce, z kupą w kontenerku i cali zgrzani.
Teraz siedzi na kolanach jednaj z nas, wydziera się, buczy i ogólnie jest 'bardzo ciekawie'. Próbuje się wyrywać, chce chodzić i zwiedzać ale jest tak pijana, że dobija do wszystkiego. Ale jak jej tu odmówić? Trzeba pocierpieć i wytrwać wysłuchując jej lamentowania. I tak jest lepiej niż 15minut temu, troszkę otrzeźwiała i uspokoiła się. Zapowiada się niezłą noc.
Doktor zalecił nam przemywanie jej brzuszka dwa razy dziennie rivanolem i kontrolę za dwa dni (przy okazji wyrobimy jej książeczkę zdrowia). Okazało się, że chyba Sally nie była szczepiona, więc chyba przed nami kolejny ciężki dla kici dzień. Z oczkiem jest trochę skomplikowana sytuacja. Istotnie jest to związane z uszkodzeniem rogówki jak pisała MIKUŚ, lub sklejenie się trzeciej powieki ze spojówką. Od razu zaznaczamy, że nazwy mogłyśmy pokręcić, zresztą chyba nikt nie byłby wstanie tego zapamiętać, gdy tuż obok słychać arię kotki wydzierającej się na pół gabinetu weterynaryjnego. Najważniejsze jest to, że jest to coś czego się nie leczy, coś co jej to w ogóle nie przeszkadza. Prawdopodobnie taka sie mogła urodzić z takim oto 'ubytkiem' i napewno nie grozi ślepotą. Pojedziemy na konrolę- upewnimy się raz jeszcze
Zaraz, jeśli nasz komputer pozwoli, wstawimy parę fotek Salci paradującej w kubraczku.
Teraz przede wszystkim chciałybyśmy podziękować dziewczyną z Sosnowca za sfinansowanie sterylki!
Podziękowanie również dla wszystkich kibiców Panny Fufu- jest ich wiele- dzięki że jestesteście z Nami !!!