Potrzebna... przepraszam koty,IDZIEMY NA WOJNĘ

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto mar 10, 2009 17:48

Tosza bardzo Ci współczuję sąsiedztwa.
Koniecznie musisz zadziałać by te kwoki wystraszyć i to solidnie, inaczej nie dadzą Ci żyć :strach: :strach:
Ja miałam takich sąsiadów na działce, jak ich odwiedził dzielnicowy, stali się potulni jak baranki, ba! pierwsi mówią mi dzień dobry :lol:
:ok:

Fredziolina

Avatar użytkownika
 
Posty: 11996
Od: Śro kwi 13, 2005 19:24

Post » Wto mar 10, 2009 17:59

A Burcia się stresuje moim wrednym sąsiedztwem:wink: -różowy nagi brzuszek to jednak wylizanie. Pokazałam brzuch przy okazji rozlizanego do krwi grzbietu;tak sa takie grudki, przerzedzona sierść. Ale przedwczoraj pojawiły się rany. Nie jest to grzyb ani świerzb- raczej jakas reakcja uczuleniowa może na pchły albo na karmę. Dostał steryd o działaniu dwudniowym i już dziś rany nie były rozlizane-czyli przestało swędzieć. Ale nie wiem co z tym dalej robić . N razie zmienię karme. On to juz miewał w poprzednich latach-to sie pojawia i znika.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sty 27, 2011 11:05 Re:

Tosza pisze:Zdaje się, że dwa lata temu, kiedy ratowałam Long Johna (bo imienia dorobił sie prawie natychmiast), nie przedstawiłam go. Nadrabiam więc zaległości

Obrazek
Long Jogn mieszkał z drugim wykastrowanym kocurem, Burcią, Obrazek
Mieszkała z nimi jeszcze czarno-biala panienka, ale nigdy do mnie nie przychodziła i była byt płochliwa, by ja sfotografować.
W tej chwili znany jest mi los tylko Burci-od tygodnia koczuje na tarsie swojego domu i nie roumie, dlacego jej pan nie wpuszca kota do mieszkania. Na sczęście przychodzi do mnie jesć-jak zwykle zreszta -dlatego niczego nie zauważyłam :( .
Long Jona uwolniono dzis po osmiodniowym uwięzieniu we własnym, pustym domu. I albo wypuszczono "w swiat", albo wywieziono do schroniska. Spróbuje ustalic to jutro. nikt nie wie, co się stało z czarno-białą kotką. Nikt jej nie widział. Według mnie siedzi ciągle przerażona w mieszkaniu-nie wiem, ile jeszcze wytrzyma. Podobno do mieszkania nie uda mi się wejść-jak nic jutro nie ustalę, pozostaje mi chyba tylko akt wandalizmu-ale wtedy koty, które są na zewnątrz, znów wejdą do środka.
Wiem o tym wszystkim od dzisiejszego popołudnia. I wiem, że do rana nic nie mogę zrobić. Long John to mądry kocur-zawsze przychodził po pomoc. Dlaczego dziś nie przyszedł?

Cytuję swój post z przed dwóch lat. Przez ten czas Long John i Burcia zadomowiły się zupełnie na moim tarasie, w schowku pod tarasem, ajak jest bbrzydla pogoda, to w moim łóżku :mrgreen: . Pierwszej zimy po śmierci pana Józefa siedziały oprószone śniegiem na tarasie, nawet przy -20. Zeszłej zimy było lepiej a w tym roku , jak jest brzydko, to wystarczy, że tylko uchyle balkon, wchodzą bez wahania do domu i lokują się na fotelu albo w łóżku. Czasem prześpią kilka godzin, czasem całą noc , po czym stają przy balkonie, by je wypuścić. U pana Józefa funkcjonowały tak samo.
Martwię się, bo Long Johna widziałam ostatnio przedwczoraj. Wydawało mi się, że ma zmęczone oczy i inaczej patrzy. Ale zjadł, ropnia żadnego nie ma, temperatura wydawała mi się ok. Nie pojawił się ani wczoraj, ani dzisiaj-szukałam go w nocy, ale sie nie pojawił. Może jeszcze wróci, ale bardzo się martwię.

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw sty 27, 2011 11:42 Re: Potrzebna... przepraszam koty,IDZIEMY NA WOJNĘ

Trzymam kciuki, żeby szybko sie odnalazł.
W końcu teraz znów jest zimno.
Zauważyłam, że jak tylko troszke cieplej sie zrobiło to włóczykije od razu wyległy.
Niektóre tak maja.
Ale LJ niech juz wróci.

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 188 gości