Losy Despi są mocno zagmatwane...
Czasem trzeba coś stracić, żeby stwierdzić, że jest dla nas bardzo ważne. Na szczęście, niektóre `straty` dają się odrobić.
Niestety, niektóre straty mogą być nie do nadrobienia.
Dziś do fundacyjnego trafił Waligóra. Nasz Doc jest na szkoleniu, a Waligóra zaczął robić się żółty. Objawy bardzo niespecyficzne. Żadnych wymiotów, biegunek. Słabszy apetyt, ale jadł, zwłaszcza mokre i mięso. Od soboty więcej spał. I co najdziwniejsze - dawał się głaskać, przytulać; nie uciekał wypłoszowato przede mną, co więcej - nadstawiał się do głaskania.
Asia przyjechała po mnie, żeby zabrać Pajączka na kastrację, więc wzięłyśmy też Waligórę. Obstawiałam ciało obce, ale to, co wet wymacał i co potem zamajaczyło na USG jest zdecydowanie za duże na ciało obce i jest umiejscowione poza jelitami. Wstępna diagnoza - nowotwór.
Dziś Waligóra dostał antybiotyk i kroplówkę. Jutro ok. 16 operacja.
Spadło to na mnie zupełnie niespodziewanie. Jeszcze nie dociera za bardzo.
Nie muszę pisać, jak bardzo się martwię. I jak się boję.