» Śro mar 04, 2009 11:34
To anioły,nie koty.Co one musiały przejść to tylko możemy sobie wyobrazić.Bez możliwości ucieczki przed zagrożeniem,kot,który jest niezależny,a tu? A jak to musiało boleć,kiedy sznurek wpijał się w szyję?Ile miały przestrzeni życiowej? Ubolewamy,że jest kilkanaście kotów w małym mieszkaniu,ale nawet tam mogą się jakoś przemieszczać,powyglądać przez okno,wybrać sobie miejsce do spania.gdzieś się ukryć,bo kot czasem też potrzebuje samotności.Ja na ich miejscu gryzłabym,drapała,pluła,nie wiem,co jeszcze.Należy im się duuuużo miłości,spokoju,czułości,a i tak pewnie ślad w psychice pozostanie.Tak bardzo mi ich szkoda,cieszę się,że wyrwałyście je z tego piekła,że już teraz może być im tylko lepiej.