Kochane, wierzcie mi, że myślę o tym wychodzeniu.
Wczoraj zapoznawałam Misię z terenem koło domu, żeby w razie czego wiedziała, gdzie wracać (uważam, że najgorzej, kiedy kot zwieje i nie zna kompletnie okolicy). Kręciła się tylko koło domu, wracała dość szybko. Być może nie będzie miała takiej potrzeby wychodzenia. Jesli jednak okaże się, że chce gdzieś zwiewać (mówię o sytuacjach w lecie, kiedy taras otwarty) - nie do nas, tylko gdzieś w pole - to chyba wykorzystam drzwi

(czyli Misia będzie umieszczana w pokoju). Na szczęście mamy drzwi wewnętrzne (nie śmiejscie się, przez półtora roku mieszkaliśmy bez drzwi

). Okna u nas nie stanowią zagrożenia, bo wietrzy się inaczej (w tym miesiącu montują nam centralę do wentylacji), częsc okien w ogóle jest nieotwieralna, a reszta będzie miała zablokowana możliwość otwarcia - żeby dzieciaki nie otworzyły.
Jest jeszcze jedna kwestia, która mnie męczyła od jakiegoś czasu - mianowicie kupy Misi. Jak wiecie, ona miała problem z załatwianiem się. Wtedy podczas sterylizacji była zawalona kupą, i to samo było jak pojechałam na podanie antybiotyku (chyba pisałam, ze podawaliśmy parafinę). Zużyliśmy sporo parafiny (chyba ze 3/4 butelki - no trochę się wylało podczas podawania, bo nie było dobrze). Jednak teraz jest ok - kupy raz na 2 dni. Czyli wygląda na to, że to przez stres - odkąd Miśka się bawi (czyli rozumiem, że się przyzwyczaiła), problem zniknął )tak myslę - nie podaję jej parafiny, zobaczymy co wet powie przy wizycie w tym tygodniu).
Sądzę, że przy przeprowadzce znów by było źle. Misia teraz jest zupełnie inna - szaleje, nie śpi tyle, co na początku. Zaczepia też koty (teraz dla odmiany Nelka się jej boi, chociaż ona chyba chce sie po prostu bawić

). Widać, że się zadomowiła.
Ja napewno będę dążyć do tego, żeby ona była w domu.