spakowani, napojeni syropkiem kalm aid pojechali obydwoje do nowego domu. Kefirek już tam był na wakacjach. Podróż minęła w miarę spokojnie, Kefirek pojękiwał "ę ę ę" - to takie jego miauczenie.
Mrunia zaszyła się na trochę pod łóżkiem, Kefirek najwyraźniej pamiętał , że tu był i czuł się jak u siebie. Łazili, wąchali, jedli, pili
Niestety rano Mrunia wymiotowała - i to już cztery razy i koopa była taka sobie = rzadka. Poczekam jeszcze dzień, bo może to nerwy, jazda, zmiana miejsca. Zachowuje się jak zawsze, mizia, mruczy, pije i przegryzła nieco.
Poczekamy, pogłaszczemy. Poproszę kciuki dla Mruni. Spi na dywaniku pod kaloryferem....