Jestem. TŻ i dokocenie... Otóż z moim ukochanym kontakt mam tylko na skype'e, za to regularny. Spytałam grzecznie czy mogę dokocić chatę, uzyskałam chłodno pozytywną opinię... OK. Kiedy Tysiek pojawił się u nas, TŻ zażyczył sobie okazania gada do kamerki (ciekawe co tam zobaczył, jak mnie jego kochane pyszczysko ledwie rozpoznawalne się wydaje w tym okienku, ale ok), stwierdził ze "taki burasek" i dalej ok. Po zabagnieniu łóżka pierwszej nocy, TŻ się zmartwił... "To może jak się boi wyjść z łóżka, daj kuwetkę w nogi". Fajnie, spałam już z mężczyzną, z psem, z kotem, z pilotem, książką, z dzieckiem, ale z kuwetą jeszcze nie spałam.

Dziś dostałam porcję propozycji co zrobić żeby Tyś coś zjadł, a kiedy Tysiek wlazł mi podczas rozmowy na kolana i tak się po swojemu wtulił, mój skarb jęknął :"Mój Tysiaczek". Już wiecie za co go kocham?