Bałam się, że Misia mnie nie lubi

Wymęczyłam biedaczkę - była akcja czyszczenia uszu. W prawym uchu dramat - mnóstwo czarnej mazi. W dodatku Misia "pomaga" łapą przy tym uchu, co raczej dość poważnie utrudnia czyszczenie

No ale jakoś wyczyściłam, zakropliłam tą maść ze strzykawy. Musze ją jakoś unieruchomić nastąpnym razem, ale przecież on po zabiegu, więc trzeba na brzuszek uważać. Chyba jednak będę prosić męża o pomoc w trzymaniu.
Misia po czyszczeniu, podaniu maści i rozmasowaniu jej w uszach poleciała na swoje posłanko do dziewczyn. Po chwili poszłam do niej, nie jest obrażona

Po pieszczonach postanowiła coś przekąsić - wsunęła całkiem pokaźną ilość Acany, trochę popiła mlekiem

Jest dobrze
