Cały tydzień mnie nie było. Weszłam do kociarni i zobaczyłam cudowne futerko... gdy się odwróciła aż się lekko przeraziłam... po chwili zobaczyłam jednak że ta kicia to perełka! Wygląd w ogóle się nie liczy! Zaczęła mruczeć i nawoływać, przytulać się do krat... nie mogłam nie otworzyć klatki i wziąć jej na ręce! Przytulała się do mnie, ugniatała swoimi biednymi łapkami...
Mało się nie popłakałam. Strasznie szkoda mi tej kici... jest taka piękna! Puściłam ją trochę żeby sobie pozwiedzała, n podłodze stały miski z jedzeniem i piciem, oczywiście jak się przyssała do miski to jej odciągnąć nie można było. Zainstalowałam wraz z Magdą w jej klatce wiszące miski, które zostały znalezione gdzieś w darach, żeby Mandarynka nie wchodziła ciągle do wody, bo była cała mokra od tego.
Takie same miski dostała Black Sabbath i jeszcze jedna miseczka została.
Kordoniu Pograbek by ich nie wywrócił
Mam nadzieję, że koteczka znajdzie domek, bo jest wspaniała duchem... wygląd się nie liczy.