W posylwestrowy ranek wlokła się chodnikiem, nie zważając na nic.
Spostrzegła ją dobra dusza, która wzięła kociaka za pazuchę
i zawiozła do weta. Mała siedział zupełnie cichutko .
Okazało sie, że koteczka ma koci katar, krwawiącą ranę na boku,
skóra oddarta od ciała zwisała, a całość łącznie z ogonem wymazana
jest jakimś smarem.
Koteczka była leczona, a boczek, już wygojony, porasta nową sierścią.
Koteczka była bardzo wygłodzona, pochłaniała niesamowite ilości jedzenia,
teraz zjada już normalne porcje.
Bardzo wystraszona, widocznie żle traktowana w poprzednim domu,
uczy się ufności do ludzi.
Bardzo miziasta w stosunku do swojej wybawczyni, do obcych jeszcze nieufna.
Kto zapewni Poli lepszą przyszłość, aby człowiek nie kojarzył jej się z bólem,
aby mogła przez resztę życia mruczeć na kolanach kogoś, kto okaże jej miłość.






Na ostatnim zdjęciu widać jak ślicznie boczek porasta sierścią.

Koteczka jest odrobaczona, zaszczepiona i ma książeczkę zdrowia.
Pięknie korzysta z kuwety i jest bardzo czyściutka.