Nadszedl czas na zamknięcie
etapu I czyli adaptacji Koty z domu.
Poniewaz stanowczo zmieniła miejsca i pory snu, domyslam sie, ze adaptacja zakonczona.
Kota spi "na wierzchu:" czyli poklada sie na bujanym fotelu, spi wrecz na srodku pokoju rozlozona jak perski dywan... lub po prostu korzysta z lozka, wlasnego lozka, czyli mojego lub dzieciowego, BO wszystkie to jej lozka

.
Zaszly zmiany w zywieniu, z kilku ziaren suchej karmy, ktore jadla poczatkowo przerzucila sie na solidne porcje suchej karmy + mieso surowe-parzone. Z reguly to ona mnie uczy, czego by to nie chciala sprobowac w swoim pyszczku, wiec poznaje jej potrzeby wciaz.
Kocha mieso, surowe wlasnie parzone, zjada calkiem niezle porcje, lubi tez witaminy w kocimietkowych tabletkach oraz glaski, glaski i jeszcze raz glaski.
Wczoraj Kota byla kapana. Tutaj uspokajam, ze zastosowalam odpowiedni szampon dla kota i to jeszcze dlugowlosego, zeby ktos mnie nie posadzil o uzycia "
head & shoulders" .
Mam nareszcie przeswiadczenie o czystosci futra, talk, kurz zostaly zmyte, ona natomiast pozbyla sie w wiekszosci filcow, ktorych odczepic na sucho od ciala nie moglam. Na mokro rozczesac persa, to JEST sztuka, udalo sie, zyjemy obie. Futro przejasnialo, niestety kotka pod futrem chuda.
Caly czas niepokoilam sie o jej chudosc, przez futro mozna wyczuc kosteczki lopatek, kregoslupa, zeber...
Po zmoczeniu futra okazalo sie ze mam racje. Licze jednak na to, ze jesli bedzie jadla tak jak wlasnie zajada to nabierze miesni i teżyzny (cokolwiek to znaczy).
WIem juz jak ja rozweselic, wystarczy tableteczka kociej witaminki i Kota skacze po mieszkaniu. Nie spaceruje ale krokiem tanecznym podskakuje z radosci. Fajnie miec tak zadowolona Kote.