No witam wszystkich.
Sory ale od czwartku wieczorem nie mialam dostępu do kompa stąd ta cisza.
Zacznę od końca - Lunka dzisiaj już ma się dobrze.Wczoraj po narkozie to bylam zrozpaczona. Nie mogla się podnieść na tylnych nogach i robila fikolki na leb na szyję, i ciągle chciala chodzić a nie mogla.
Efekt byl taki że do 22-giej musialam ją nosić na rękach bo jak na chwilę usiadlam to się wykopywala z kocyka i chciala chodzić.
Powiem wam że to byl mój

pierwszy raz z narkozą kocia i bylam przerażona

.
Lunka ponoć narkozę zniosla calkiem dobrze.
Pani wet mnie deczko opier.... że przez dwa miesiące wychodowalam koci ze dwa kilo tluszczu

, no ale jak ona taka bidna byla to ja jej dawalam

dawalam i dawalam, a jak nie dawalam to sama podżerala suche

.
W paszczy zrbiony porządek (górna lewa strona gola)

, co nie przeszkadzalo jej wczoraj upominać się o jedzenie. Zmięklam jak przy sekundowej mojej nieuwadze wskoczyla w kuchni na ladę i zaczela wylizywać taką ceramiczną podpurkę na lyżki.
Dalam lyżeczkę rozdrobnionej i podgrzane delikatnie miękkiej saszetki, wtrząchla i dalej miauuuuu, ale bylam niewzruszona do 3-ciej rano.

Żeby nie przynudzać to tylko jeszcze dodam że calą noc przespala u mnie pod koldrą,

a rano walczylam z wenflonem który jej zostawili w lapce (tak na wszelki wypadek), bo kicia rano już dobrze chodząca i tylko jej ten wenflon pezwszkadzal.
Bylo siku, jedzonko dużo mniej ( z czego kicia niezadowolona) tak że nawet chciala jeść moją kanapkę (chleb z dżemem).
Od 15-tej jestem w pracy i mam nadzieję że wszystko ok.
Bardzo wszystkim dziękujemy za kciukasy
