Despi wysciskana:) wycalowana i wymiziana:) Panna czuje sie calkiem dobrze i zaczyna nam sie buntowac:) nie chce byc noszona juz na raczkach tylko samaa chce sobie chodzic:) tam gdzie ma ochote:)
Jest przekochana strasznie i natychmiast jak mnie widzi to zaczyna mruczec:)
Po kapieli cudu nie ma....zdjecia zaraz wkleje...Despi ma dredy niestety do wyczesania. Jutro wezme szczotke i sprobuje troche rozczesac klaczki ale nie bardzo chce ja stresowac
Dziewczyny zrobily rozmaz i generalnie to nie ma widokow na nowotwor:)co nas bardzo cieszy. Podobno troche poniesione sa limfocyty ale nie tak zeby swierdzic miano zmian nowotworowych.
Problem jest taki ze nie ma w klinice testow na pierwotniaki niestety....i na Mieszka tez nie dostalam. Mam nadzieje ze u weta Jerzykowki moze uda sie nam je zdobyc.
Jutro mam dzwonic do jakiejs Pani od zamowien na Mieszka i ona moze mi cos poradzi.
Despi oczka ma lepsze i schowala sie jej niemal trzecia powieka. Jest slodka i pozdrawia ciocie:)