Łapcio obudził mnie dziś grzebaniem w kuwecie. Grzebał jakoś podejrzanie długo, więc wychyliłam się z łóżka sprawdzić co tam się dzieje. Ujrzałam wyraz niezwykłego skupienia na pyszczku, lekko wytrąconego z równowagi moim nagłym pojawieniem się na horyzoncie

Wycofałam się szybciutko coby zwierza nie rozpraszać

i udało się
Z radości już spać nie mogłam, stąd poranna fotka

Teraz mi trochę przeszło i już bym z powrotem klapnęła do wyrka, ale w pracy jezdem...
No to następny etap trzymania kciuków - za to, by to nie był pojedyńczy epizod, ale by mu tu w krew weszło
