
Zdrowotnie tak sobie u nas. Qua boli pyszczek, niewiele je ale ma apetyt i podjada. Mam wrażenie, że to chudzina jest straszliwa, boję się odwiedzić wagę. Oczka odrobinę zaniesione, wokół pyszczka czysto. Z jedzeniem jest tak, że jestem niezbędna. Gładzę Quazola On się rozmrukuje, w pewnej chwili zeskakuje mi z kolan biegnie podjeść odrobinkę i wraca do mnie wtulając się rozkosznie. Czasem układa się obok. Oczywiście to jest jawna bezowa prowokacja więc go ściskam i całuję, Qua się rozmrukuje i najczęściej wraca na właściwe miejsce czyli kolana. Pomimo tego bólu nie chce jeść mokrego. Wymyślałam już różne rzeczy, nawet rozwodnioną pociajkę. Nie ma takiej opcji. Chłopak je tylko i wyłącznie suche tzn. mokrego weźmie kęsa i zostawia.
Psychicznie za to jest super. Wczoraj przed snem były dzikie biegania za sznurkiem, już dawno aż tak się nie wybawiliśmy. Zresztą jak przyszłam do domu to zaraz wybiegł i mi nagadał tak, że hoho. Rano długo spał, ale wolno mu. Ja nie byłam lepsza

Pod koniec roku wyprowadzamy się na swoje (wreszcie, nareszcie). Tłumaczę Qua, że musi być w super stanie jak będziemy to robić i nie ma to tamto jest za to duża radość. Opowiadałam mu o naszym nowym mieszkaniu. Chyba mu się spodobało. Obiecałam ogromny, bajerancki fotel, taki jaki sobie tylko wymarzy. Szukam zastępcy niebieskiego kocyka, czyli drugiego identycznego. Kupując nie sądziłam, że to będzie taki szał i że powinny być przynajmniej dwa. Zastanawiamy się nad kumplem dla Qua, ale jest problem. Nie wiem czy będę umiała polubić jakiegoś kota chociaż w połowie tak jak moją Małą Białą Bezę. Beza jest moim kociastym ideałem, taki prawdziwy Kot nad Koty, tu nawet nie chodzi o to czy będę umiała pokochać, bo będę, na pewno będzie miał u nas kumpel lub kumpela bardzo dobrze, a przynajmniej tak dobrze jak umiemy sprawić żeby miało kociaste no ale...przy takim kocie jak Qua niestety no Qua to mój Kot nad Koty i tyle. No ale to bardzo dalekie plany tak sobie je snujemy bo coś snuć musimy.
A Qua właśnie wyjada miskę suchego, w malutkich porcjach, po troszeczkę ale zjada dzienną dawkę. Ech przypominam sobie czasy kiedy On jadł i jadł, i jadł. Jadł tyle, że co mu dawałam to zjadał. Pięknie było. A teraz mam niezły plan. Qua będzie mieć 3 miski. Jedna (większa) na wodę, dwie na jedzenie. Jedno ze stałą dawką suchego, drugie z suchym wrzucanym w danej chwili. Prostota tego rozwiązania przybliża je do geniuszu (napisała Zu skromnie;) )
Edit (bo zapomniałam)
Czuję się podle, tak w ogóle. Mam do siebie wyrzuty, że źle leczymy Qua, że powinnam robić więcej, że robię za mało, że u kogoś innego pnn byłaby szybciej wykryta i lepiej leczona. Dodatkowo od wczoraj czuję się na prawdę podle, wręcz mam taki niesmak do siebie samej. Rano strasznie na Qua nawrzeszczałam, okropnie, wściekła byłam
