kalair pisze: Lepiej dmuchać na zimne, niż potem ratować kota.
Nawet nie strasz! Te koty to moje całe towarzystwo! Pierwszy raz mam kotka który urodził się na moich rękach i od którego znam od jego pierwszego oddechu. Tym bardziej że trzeba mu było pomóc zacząć oddychać. Futro przygarnęliśmy spod bloku, ale ona też swoje przeszła i ujęła nas od ręki swoim zachowaniem. Spokojna, trochę onieśmielona nowym miejscem, ale jakby od zawsze u nas. Z jedzeniem trzeba się było dogadać - nie mieliśmy w tym momencie kociego, a ona wędlinki nie chciała (słusznie) - więc wystawiliśmy ją jeszcze na chwilę na pole i pojechaliśmy do zoologa na zakupy. Kiedy wróciliśmy z kocim sprzętem, Futro czekała pod klatką!! Ona wiedziała. Kuwetę zlokalizowała natychmiast, zrobiła przegląd miseczek, zaakceptowała suchą karmę i puszkę. Świeżego wtedy jeszcze nic nie chciała jeść, dopiero po urodzeniu maluszków zmieniła zdanie.
Dzięki kotom, teraz, kiedy Rajmund wyjechał, nie wracam do pustego domu.
To ważne - wiedzieć że ktoś czeka.