Póki co Kłaczek się nie nudzi bo potrafi "uruchomić demona" we własnej mamusi, ale cieszy nas perspektywa pojawienia się kumpla w podobnym wieku. Opcje są dwie - albo Futerko będzie mogła odsapnąć od kłaczkowych amoków, albo... ja będę miała wyższy bilans strat?

Na razie z cięższych "zbrodni" mamy kłębek kordonku na 15m.kw., doniczkę z kretynkiem (kroton) rozprowadzona na wykładzinie, czasem "przegląd" zakupów zostawionych "na moment" w zasięgu kociej ciekawości... Za to towarzystwo kocie jest jak myśli Mao - wieczne i nieustanne.

Wychodząc spod prysznica mam moje futrzaczki przed nosem. Jedno siedzi na pralce, drugie tuż obok brodzika - czekają... Sytuacje takie zupełnie no... intymne, też nie bywają prywatne, bo przecież kuwetka jest obok sedesu, a kratka z drzwi do łazienki została wyjęta żeby koteczki miały swobodny dostęp... Chadzamy więc sobie towarzysko.

Za to wejście do mieszkania łączy się nierozerwalnie z treningiem. Co z tego ze mieszkamy na parterze, skoro jeśli tylko uchylić drzwi, Kłaczek wyrywa z domu i jak rasowy chart gna co najmniej na drugie piętro? Tam pada na sąsiedzką wycieraczkę i pozwala łaskawie znieść się do domu. I tak kilka razy dziennie. Na dźwięk domofonu, dzwonka lub pukania on jest przy drzwiach pierwszy. Listonosz jest jego wybawieniem - zawsze się uda!

Futro owszem, przez okno na ten świat spogląda, ale drzwi... Służą Ludziom do przynoszenia jedzonka dla Kotów. I pudełek. Bo kartonowe pudełko jest świetną zabawką - można do niego wleźć, może być twierdzą i bronić się przed najeźdźcą, a nawet przechodzić z łap do łap.... Można je też ogryzać, ale to Ludzia wkurza. I trochę niepokoi...
