Ja też miałam taką kotkę.
Tusia takimi krótkimi miaukami zawsze napominała nas, jak któreś mówiło podniesionym głosem. Albo niespokojnie obwąchiwała twarz, jeśli któreś z dzieci płakało. Na początku głośny i serdeczny śniech też wzbudzał jej niepokój, ale szybko załapała, że w takim przypadku nic złego się nie dzieje.
Tusia, czarna jak węgielek, nasza najukochańsza kicia, była z nami 16 lat. Odeszła od nas w sierpniu 2003 ale w jakiś sposób wciąż czuję jej obecność.