W Łodzi także kwieciem sypnęło, ale ja niezrażona niczym przypełzłam dzisiaj do pracy w półbucikach. I będę bronić swojej opcji jak niepodległości, że wcale nie było zimno.
Około 8.00 odebrałam telefon w sprawie Norka. Rozmowa zapowiadała się super. Nawet nie wiecie, jak się ucieszyłam, że wreszcie pozbędę się tego małego szczura.
Na końcu, gdy już mieliśmy się umawiać na spotkanie, pan zapytał, czy Norek jest kotkiem posłusznym. W pierwszej chwili myślałam, że się przesłyszałam. Tyle lat w kotach robię, a o posłusznym koteczku jakoś nie słyszałam.
Otóż pan ma w oknach siatki zabezpieczające. Ale jego kotka uparcie wychodziła na balkon i dwa razy spadła (trzecie piętro). Ale nic jej się nie stało

Przez moment zastanawiałam się, czy się jednak z nim nie spotkać, żeby mu strzelić w mózgownicę. Bo ani chybi, u niego to jakieś pourazowe konsekwencje

Chce ktoś fajnego koteczka?

