Trzeba się wziąć w garść, bo od życia nie ma urlopu, co właśnie udowodniła mi Kasia.
Kilka dni temu, gdy chwilowo stopniał śnieg, Kasia kategorycznie zażądała wypuszczenia na zewnątrz. Tłukła łapkami w okno, więc po kilku minutach tego pokazu wypuściłam ją na chwilę. Efektem tego spaceru było najpierw łzawienie lewego oczka, a po dwóch następnych dniach - stan zapalny w pyszczku, podobnie jak przed miesiącem (bo kamień na ząbkach musiał być wtedy dodatkową przyczyną) i dzisiaj przed południem wizyta u weta. W sobotę wszystkie terminy między 10 a 16 były zajęte - chyba wśród zwierząt też panuje epidemia grypy
A w ogóle to w tym roku Kropcia i Bisia też jakoś gorzej znoszą zimę niż poprzednio - mają matowe futerka, a Kropci dodatkowo futerko zaczęło coś za bardzo wyłazić. Nakupiłam więc preparatów witaminowych, wzmacniających i uodporniających, pasty i tabletki, żeby każdy miał, to co woli. I teraz wszystkie mamy co zażywać
A we czwartek znowu do weta z Kasią.
Ostatnio zrobiłam się zimowo rozleniwiona i nie chciało mi się ładować akumulatorków, więc robiłam zdjęcia komórką - dopiero od listopada mam komórkę z aparatem, więc poprzednio nie miałam wyboru

Ale wrócę do robienia zdjęć aparatem, bo zdjęcia robione komórką są gorszej jakości (a może to ja robię coś nie tak

)
Tak więc poniżej trochę zimowych zdjątek komórkowych - na 3 ostatnich zdjęciach Kropcia ma takie wytrzeszczone oczy, bo komórka wydaje dość głośny trzask przy robieniu zdjęcia, co wytrąca Kropcię z równowagi
Tutaj Bisia leży zasłuchana w muzykę swoich idoli Led Zeppelin - leży i mruczy
A tutaj hit tego tygodnia
Chudsza Bisia sama weszła na szafę
