W nocy trwały awantury

. Podejrzewam, że dopóki Agatka żyła raczej w kuchni, przemykała cichutko, była tak trochę na uboczu - reszta kotów ją akceptowała. Teraz prawdopodobnie próbuje zyskać status równej reszcie i to spotyka się ze sprzeciwem (zwłaszcza wokalnym, ale może i łapoczynnym, chociaż na własne oczy tego nie widziałam, a ran niet na szczęście

). Wstawałam w nocy na odgłos dzikich warkotów i okrzyków. Aktywna była seniorka Okruszka i zdaje się dzielna jej pomocnica Myszka (ostatnia w hierarchii), Murzynek, macho pełną gębą chociaż bezjajeczny, nie zajmuje się widocznie czymś takim, bo spał sobie ze mną.
No i trochę się martwię

. Przecież to już dwa miesiące pobytu Agatki u mnie (ostatnie dni listopada). Macie pomysły jak ten proces akceptacji przyśpieszyć? Czy znowu, już na stałe nie zepchną jej do malutkiej (ok.7m) kuchni? Tak jak kiedyś Łateczkę, której na szczęście znalazłam domek? A przecież jedzą już od dawna razem, w kuchni chodzą obok siebie. A teraz nagle
