Uff wreszcie spokój i jem sobie zamówiony "obiad". Calzone z kurczakiem. Tż źle się poczuł i sprzątać musiałam sama... od 17 do 21. Masakra..Najbardziej zapuszczona była kuchnia, i nazbierało się bardzo dużo smieci różnych. Ulotek, papierków, pudełek, a butelek po napojach...jeszcze z sylwestra butelki po szampanie dla nas i picolo dla brata, sloiki, 19 butelek z plastikowych po wodzie i napojach

(tz wszystko to mi zostawił bo to ja segreguję śmieci, on wyrzuca resztę to co do zsypu) Zasłony pospadały i ktoś na nie nalał, narzuty do prania, 2 zmiany pościeli. No i oczywiście odkurzanie mycie podłóg( a nawet szorowanie zaschniętych resztek)Pralka jeszcze pierze, ale już nie ma gdzie wieszać..Ale już zaczyna przypominać to mój dom.
Koty biegają, gonią się. Wcześniej się skusiłam i na chwilę bardzo ostroznie włączyłam ten laserek, ale sie dzialo...najbardziej szalały Majka, Fiona i Kobra. Ale majka az kwiczala jak wyłączyłam. Fajnie jest być w domu z tymi trutniami kochanymi!