Śpieszę z nowinami z pierwszych chwil Muńka w domu (dzisiaj imieniny Rajmunda, więc takie imię otrzymał).
Postanowiliśmy, że pierwszym pomieszczeniem do poznania i zaklimatyzowania się będzie nasza sypialnia na piętrze, lepiej, żeby w nocy był z nami, no i żeby go przestrzeń na dole za bardzo nie przytłaczała. Pierwsze chwile po wyjściu z transportera były zarezerwowane na zwiedzanie, także poobserwowaliśmy kilka kółek. Troche obawiam się kuwety, mam żwirek cat's best i nie wiem czy zaakceptuje drewniany, tam miał chyba glinkowy. Po kilku kółkach wzięłam go na kolana i jak wspominałam - najlepsze miejsce, bo ruszyc się nie chciał, było mruczenie i drzemka. Prawie godzinkę dałam się okupować, teraz zostawiłam go samego, żeby troszke ochłonął. Myslę, że szybko się zaklimatyzuje.
Jedno oczko łzawi i Muniek je mruży/przymyka, wetka, która się nim zajmowała powiedziała, że nic się nim nie dzieje, ale za bardzo nie chce mi się w to wierzyć, tymbardziej, że domyslam się o jaką wetkę chodzi. Dam mu w weekend spokój, ale myśle, że w poniedziałek pojadę do mojego weta i zrobimy przegląd.
Zdjęcia na razie nie zobiłam, nie chce mu fleszem dawac po oczach.
Muniek jest dymny, wczoraj w tej altance niewiele było widać. Biały podszerstek trochę prześwituje, ale na pierwszy rzut oka jest czarny. Uroda naprawdę nietypowa, małe oczka, garbek na nosie. Głowa troszkę za mała do całej sylwetki. Wygląda rozbrajająco. Niestety smierdzi papierosami, ale to kwestia paru dni.
No i mruczy jak traktor...
