Srebrnego potwora odwiozłam wczoraj na Chojny i wypuściłam.
Zaperfumował mi samochód kocurzym zapaszkiem, plus kupsko w kontenerze, bleee.
No i wczoraj miałam taką sobie wiadomość z lecznicy - pan z Jeziornej odebrawszy kocurka (kastracja + amputacja ogonka) z naciętym uchem zrobił awanturę - okaleczono kota!! On spdziewał się chipa

.
Pan opiekuje się jeszcze czterema kotami - nie wiem, czy przyniesie je na sterylkę, bo w kwestii nacinania uszek nie ustąpimy - zbyt często niepotrzebnie łapie się i patroszy kotki już wysterylizowane, i oczywiście trzeba za to zapłacić.
Pani karmicielka nie będzie odrobaczać g-nym fenbenatem życzy sobie kropelki na kark. Że drogo wyjdzie? No to co, po to koty leczymy i sterylizujemy, żeby teraz je g-nem traktować? Spray finansowe jej nie intereują, fundacja mam mieć!
Reasumując, dziś gryzę
