Frędzel to kocur

co prawda bez jajecek, ale kocur

odebrany przez warszawski TOZ poprzedniej właścicielce, przyjechał do Krakowa na tymczas do Miuti a stamtąd trafił do mnie i TŻa... przyznam się, że to TŻ się zdecydował go zabrać... ja byłam lekko podłamana poprzednią nieudaną adopcją kotki, która obsikała dosłownie wszystko w całym mieszkaniu teściów, u których mieszkam... dostałam od nich kilka dni czasu na oddanie kota... i zdecydowałam, że dopóki u nich mieszkam nie wezmę żadnego innego... ale mój TŻ zrobił inaczej... a Frędzel zauroczył wszystkich... chociaż było z nim na początku sporo problemów, wysiadły mu nerki i wątroba, bo był strasznie zabiedzony i wygłodzony... jest z nami dokładnie rok i 1 miesiąc, a od 6 miesięcy w końcu zdrowy

nooo nie licząc tego, że przez najbliższe 2 tygodnie kropimy uszy
