Witam
Dzisiaj mija dokładnie 16 lat jak pożegnałam mojego pierwszego kocurka Czarka ... był ze mną prawie 13 lat ...
Dostałam go jako dziecko z podstawówki, razem z nim dorastałam, kończyłam kolejne szkoły, potem zaczął ze mną studia ... i nie zdążył ich ukończyć
Odszedł w moich ramionach na zapalenie płuc ...
Nigdy nie chorował, nie byl szczepiony ani nawet kastrowany ... wychował sie na ludzkim jedzeniu - a to szyneczka, a to pasztecik
W swoją pierwszą noc z nami podprowadził z garnka rozmrażające sie kotlety
Jego ulubioną zabawką był kurczaczy kuper - biegał z nim po całym mieszkaniu, aż w końcu porzucał w niespodziewanych miejscach, na przykład w czyimś bucie albo na mojej poduszce
Nie znał obecnych kocich udogodnień - w kuwecie miał piasek kradziony cichcem z podblokowej piaskownicy

Na zimę zresztą zbieraliśmy zapas, który potem czekał na niego w ciepłej piwnicy ...
Nie miał drapaka, ani posłanka ... ale po co mu one? Przecież do spania najlepsze jest ludzkie łóżko ... albo telewizor
Nauczył mnie wszystkiego co powinnam wiedzieć o kocie ...
Czarku czuwaj tam z zaświatów nad resztą mojego stadka ... to dzięki Tobie mają teraz tak dobrze
