u nas trochę ponuro i trochę smutno...
Chłopaki snują się po domu, polegują, Klemcio już przestał nawoływać Saszkę, już wie, że krówkowy kolega nie wróci
Czasem to bardzo mi go żal, Klemens jest dobrym wujkiem, opiekuje się maluchami, uspokaja większe koty, przytula się do nich, pucuje im uszy, a potem one w taki czy inny sposób - znikają. Z początku, przy pierwszych tymczasach, które się wyprowadzały - bardzo się bał, że skoro oni znikają, to może i jego to czeka. Teraz już jest spokojny, tyle, że przez kilka dni szuka "zaginionych" kolegów. A potem godzi się z tym i jakby czeka na kolejnych współlokatorów - zagląda mi do torby, czasem zajrzy do stojącego w korytarzu transportera, bo może jak on spał, to ktoś się tam zalągł
Georg też jakiś spokojniejszy i bardziej przytulasty. Nawet czasem pozwoli pogłaskać się po brzuszku

TŻ mówi, że kot nam się zepsuł
Nie bardzo chcą jeść, potfforki jedne

w dodatku któryś - podejrzewam Georga, bo on ma takie skłonności - wczoraj trzy razy puścił pawia ledwo zjedzonymi chrupkami. Spróbuję w niego wepchnąć trochę odkłaczacza. Książę udzielny nie przepada za Bezopetem, musiałam mu nabyć inną pastę, ale teraz na nią też ma muchy w nosie

dziś przyszło nowe żarełko z Telekarmy, zobaczymy, czy będzie "odpowiednie"
a za jakiś tydzień Klemens na powtórkę biochemii pojedzie, mam nadzieję, że wyniki nerkowe się poprawiły, bo już mi podawanie mu Lespewetu bokiem wychodzi.