Kalipso jest ciekawskim małym kotkiem, która na ogół jest spokojna, poza momentami, w których się bawi sznureczkiem albo myszką. Wie co to kuwetka, ani razu nie zrobiła nic gdzieś indziej i wie co to drapak. Je w zasadzie wszytko, ponieważ nie przyzwyczajałam jej do jednego rodzaju karmy: od whiskasa, przez royal canin dla kastratów (podbiera Komandorowi), na surowym mięsku kończąc.
Jest bardzo kontaktowa, lubi siedzieć na kolankach i się miziać - wtedy wydaje z siebie śmieszny dźwięk - coś pomiędzy gruchaniem a mruczeniem. Podobny do tego, jaki wydawał Predator w pierwszej częsci
Jej największym atutem jest to, że patrzy w oczy tymi zielonymi oczkami z taką miną, że każdy od razu ma ochotę ją wziąć i miziać. Oczy ma niesamowite.
Lubi sznureczki i myszki, trzeba zabezpieczyć przed nią kable, bo kocha za nie ciągnąć, ale na szczęście ich nie gryzie.
Zaczyna się powoli bawić z Komandorem: ciągną ten sam sznurek lub gonią się po domu, ale głównie na razie woli bawić się z czlowiekiem.
Całe noce grzecznie śpi, bryka tylko w dzień.
Nie lubi czyszczenia uszu, jak się ją na siłę bierze, a u weterynarza nie pozwala sobie zmierzyć temperatury. Wtedy wije się jak wąż i trzymają ją 3 osoby
Jest to kotek raczej spokojny, nie jest wariatem. Nie wskakuje na stół, blat ani nic wysokiego. Najwyżej wskoczyła na krzesło i odnoszę wrażenie, że lubi wysokości - jak ją postawiłam na blacie dość wysokiego stołu od razu szukała zejścia i uciekała. Nie drapie kanapy, nie szarpie firanek - raczej interesuje ją życie bliżej podłogi niż jakiekolwiek wyskości.
Jej głuchota jest wybiórcza

Nie wiem jakim cudem słyszy otwieraną lodówkę albo nasypywanie chrupek dla Komandora

Ale najlepsze jest odkurzanie z nią - albo goni za kablem albo chce skoczyć na jeżdzący odkurzacz...
Nienawidzi wody i zwiewa przed nawet najmniejszą kroplą.
Dopiero teraz jej futro nabiera gęstości i zaczyna być lśniące. Jak tutaj trafiłą była wyliniała bidulka.