» Pon sty 12, 2009 17:36
przyszła do mnie Bieda, poszła do swojego domu!!!
...a raczej przyjechała na moje własne życzenie! Z Łomianek
Z dnia wczorajszego:
"Kasiu, chcesz chorego, miłego kotka?" Nie wiem co Asia ma w głosie, ale zazwyczaj na takie pytania odpowiadam "tak".
Biedę wraz z baterią leków oraz "instrukcją obsługi" parę godzin później odebraliśmy z lecznicy. Przywieźliśmy do domu i zostawiliśmy w spokoju na jakiś czas. W lecznicy widziałam, że Bieda jest czarna i bardzo śmierdzi szczypiącym w oczy kocurzym moczem.
Po paru godzinach Biedę przeniosłam do klatki i przy okazji dokładnie obejrzałam. Bieda jest wychudzona, brudna, wyliniała. Ma napuchnięte, załzawione, małe, złote oczy, świerzba, grzyba, z nosa leje się katar. Stan zakochania w Biedzie sięga 90%.
Z dnia dzisiejszego:
Bieda chce się przytulać, pieścić, mruczeć, strzelać baranki swoją parszywą mordką. Bieda bardzo chce na rączki. Daje sobie zakraplać oczy. Mój stan zakochania w Biedzie sięga 100%.
Bieda nie ma grzyba. Przerzedzone futro i liczne zgrubienia na skórze są najprawdopodobniej pozostałością po pogryzieniu przez psa (są strupy).
A plany są takie, żeby Biedę odchuchać, podtuczyć, wyleczyć, zaszczepić
i znaleźć najlepszy dom pod słońcem.
Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby Bieda czym prędzej przekształciła się w pięknego, dorodnego kocura. Wtedy też nadamy zainteresowanemu szacowniejsze imię.
Myślę, że Bieda się nie obrazi, jeśli jakaś dobra dusza zafunduje mu smakowite, puszkowe papu.
Zdjęcia wkrótce
Ostatnio edytowano Pt mar 20, 2009 23:34 przez
_kathrin, łącznie edytowano 3 razy