Nie zasne chyba dzisiaj, po co ja sie naczytalam tych watkow o trudnych adopcjach. To sobie popisze moze sie zmecze i zasne.
Czyzby Bazyli wyczul pismo (Zbyt Niesmiala) nosem usiadl sobie dzis na oparciu kanapy jak zwykle patrzac sie gdzies na sciane i sufit, pomialkolil chwile a potem powachal moja reke i zaczal ja wylizywac z takim zapalem i energia ze malo nie spadlam z kanapy ale chyba bardziej z powodu tego co robil niz jak to robil. Z jednej strony fajnie ale z drugiej szorowanie papierem sciernym z zapalem szalonego hebla wywolalo u mnie mieszane uczucia. Tylko jezeli wyczul pismo to czy to bylo na TAK czy na NIE. Jednak przygotowania do wojny trwaja nowa kuwetka juz na posterunku jeszcze bez zwirku, bo Bazyli bardzo sie zainteresowal zwiekszeniem kociego lazienkowego metrazu. Miseczki tez w pogotowiu, ale na szafce co by nie draznic zarloka ktory wlasnie sie odchudza (juz od listopada) narazie z sukcesem 500g mniej !!! jeszcze kilogram i ciut zostalo do wagi wetowej i bedzie chlopak jak malowanie. No coz przyznac sie musze ze te okragle boczki to moja wina. Suche na poczatku bylo dostepne caly czas a Bazyli jadl i jadl a jeszcze w uzyciu byly praktyki przekupstwa no bo taki byl zestresowany. Po wizycie u weta i wysluchaniu czarnego scenariusza co z tych nadprogramowych faldek moze wyniknac od razu zapalalam niezlomna checia uczynienia z mojego kocura smuklego przystojniaka choc uwielbiam te miekkosci mietosic. No musze na chwile przerwac bo mi sie ulozyl na klawiaturze. Bazyli jest duzym kotem i wet powiedzial ze powinien wazyc tak miedzy 5 a 6 kg, jak zaczynalismy bylo 7,8, teraz jest 7,3. Oczywiscie przeczytalam wszystkie watki dotyczace kocich kraglosci i zaczelam konsekwentnie (a jak sie na cos upre to jak przyslowiowy mul) zmniejszac zawartosc kociej stolowki oraz ganiac zboja i rozbawiac go. Nie jest to proste bo jak nie ma na to ochoty to sie za nic nie ruszy, no len jest straszny. Ale ja sie zawzielam i sposob sie znalazl. Jak sie nie chce bawic to laduje amunicje – zbieram, czolgajac sie pod meblami i latajac z latarka po katach wszystkie gabkowe pileczki (a jest chyba z 15 bo to najbardziej ukochana zabawka) i zaczynam ostrzal w kota. Najpierw jest zdziwiony, potem zly i zaczyna sie opedzac lapa (na szczescie obrywaja tylko pileczki ja jestem profilaktycznie okopana w drugim koncu pokoju) a na koniec zabawa rozkreca sie na calego nawet czasami paca pilki tak aby lecialy w moim kierunku. Zmniejszanie pokarmu bylo bardzo male wiec na poczatku chyba nie bardzo sie zorientowal, ale przyszedl moment kiedy zaczal cos podejrzewac, zjadal potem siadal przed miska i gapil sie w nia sprawdzal dookola i pod nia i przylazil do mnie z zazaleniami ze pewnie mu podjadam. Nie uzyskawszy zadowalajacej odpowiedzi obrazony szedl spac pod kape ale po godzinie znowu bylo to samo, sprawdzanie miski, potem nawtykanie mi i spanie. I tak to trwalo czas jakis. Zreszta jak sobie zwazylam porcje do ktorej mielismy dojsc to bylam lekko przerazona, przeciez ja zaglodze kota. Co prawda wynegocjowalam u weta ze jedna malutka puszeczka 85g dziennie zostaje ale suche skurczylo sie dramatycznie (Bazyli nie uznaje zupelnie ludzkiego jedzenia ani surowego ani gotowanego ani miecha ani rybki ani jajeczka ani serka, poprostu nic, olewa to dokladnie, moge zostawic na stole co chce i wyjsc po powrocie znajde to w stanie nienaruszonym). Wazenie niestety odbywa sie na wadze lazienkowej, ale nie samego Bazylego bo jak tego probowalam kot mi sie zaczynal rozlewac i zawsze cos bylo na podlodze, moze ma jakiegos ragdollowego przodka. Najpierw wlaze na wage ja a potem ja z kotem. Zachwycony nie jest bo brania na rece tez nie lubi, ale nie ma wyjscia. Jak przyjedzie kolezanka trzeba bedzie pilnowac przy jedzeniu bo na 100% bedzie podkradal. Bazyli juz czeka na kolezanke co widac na zdjeciach a z XV pietra ma dobry widok na cala okolice. Wiem wiem i uprzedze pytanie, wszystkie otwierane okna i drzwi balkonowe maja siatke choc na zdjeciach jej prawie nie widac.
Ide spac.
