Witam znad porannej kawy
Ale się tu dietetycznie zrobiło
Przyznaję się bez bicia, ze ja sie na tych wszystkich dietach nie znam
Ani MM, ani tego Dr Kwaśniewskiego (to nazwisko mi sie zupełnie inaczej kojarzy
Jedyną znaną mi dietą jest MŻ (stosowana przeze mnie okresowo, aczkolwiek ostatnio jakby mało konsekwentnie 
Na szczęście mam przemianę materii taką a nie inną (poza tym ja np. prawie w ogóle nie lubię słodyczy, więc jeden problem mi jakby automatycznie odpada
A teraz tak z zupełnie innej bajki i trochę o kotach dla odmiany

Pisałam ostatnio sporo o Nusi, w związku z jej badaniami itp. Badania oczywiście będziemy powtarzać, Niunia póki co zachowuje się najzupelniej normalnie.
Wczoraj wieczorem po raz kolejny uświadomiłam sobie, że człowiek nigdy nie wie, kiedy mu się w życiu coś wartościowego przytrafi. A taką chwilą było dla mnie znalezienie tego Burego Słoneczka w trawach pod blokiem.
Miałam wczoraj wyjatkowo smętny dzień, wyszłam wieczorem, żeby cokolwiek odreagować, ale efekt był taki, że wróciłam w takim samym nastroju, jak wyszlam, wszystko było nie tak: a to muzyka za głośna, a to ludzie gadający glupoty, a to zimno na zewnatrz... itd.
Kto czekał na mnie pod drzwiami? Oczywiście mój Nunek kochany. Później, gdy już usiadłam przy kompie, wskoczyła na fotel obok z tym swoim "mrr", cow wolnym tłumaczeniu znaczy: "Jestem, zajmij się mną"
Nunek jest kotem delikatnym, nie ma w sobie nic a nic agresji czy namolności. Ona po prostu przychodzi i mówi "jestem". Biorę ją wtedy na ręce, ona tak cudnie wtula pysio w moją rękę.
W takich chwilach wszystko inne odchodzi na dalszy plan. Mamy po prostu siebie. Świadomość, co czuje to małe bure serduszko, pomaga, i to bardzo.
A tak sobie moje Słonusio lubi spać na parapecie:
A tak wygląda w całej okazałości
