Przed wyjazdem do Wrocławia, zabrałam wczoraj Mrunię do mnie, żeby zrobić przegląd kota jeszcze przed przeprowadzką. Wybieramy się dzisiaj do lekarza.
No i wczoraj wieczorem Mrunia schowała się w kąciku, to jej dałam święty spokój. Ale już dzisiaj rano wyszła do mnie, przytulała się do rąk, mruczała, barankowała, słodkie zwierzątko z niej.

Zjadła trochę w nocy, siku wylądowało w kuwecie.
Ma bardzo brzydką sierść, dużo skołtunionej, dużo wychodzi. Trzeba będzie na pewno wyczesać. W zaleceniach lekarskich - ma być żywiona 'Renalem', domyślam się, że w domu jadła różne rzeczy, bo w miskach stale pełno jedzenia dla wszystkich zwierząt.
Patrzy takimi mądrymi, smutnymi oczkami, potrzebuje człowieka i dopieszczenia.
Zanim zapakowałam Mrunię do transporterka, to Luna już 2 razy sama tam weszła i nie chciała wyjść.

Luna jest piękną czarną panterą, bardzo zgrabna, ma wspaniałe futro. No i tez przylepka z niej.
Niech się znajdą domy dla tych kotów, proszę.
