» Nie sty 04, 2009 21:07
Dzisiaj mija dwa tygodnie od czasu, gdy Teosia jest u mnie i powoli ustalamy zasady koabitacji. Sprawy zdrowotne mają sią coraz lepiej - pierwsze dziesięć dni codziennie przychodziła ciocia Gosia i wkuwała sie w dość rozłozysty zadek Teosi (brawa dla cioci Gosi), co dobrze wpływało na zdrowko, ale miało fatalny wpływ na kwestie towarzyskie. Teosia towarzysko zaczynała sie udzielać dopiero mniej więcej trzy godziny po wyjściu cioci, a i tak kazdy dzwonek powodował ekspresowe udanie sie pod szafę. Od Sylwestra - wreszcie wolność odstrzykawkowa i Teosia zdecydowała sie na zagospodarownie także innych przestrzeni. Na pierwszy ogień poszło łożko - ściślej kawłek łóżka przykryty białym kocykiem. Przypuszczam, że gustuje w niemieckim ekspresjoniźmie i sztuce japońskiej.
Teosia ma bardzo zgrabną głowkę, śliczne zgrabne ramionka, a potem się zaczyna kontynuować i rozszerzać , rozszerzać, rozszerzać.... Taka gruszeczka, no gruszka, no duża grucha, bo ostatnie ważenie wykazało 5,9 kg.... Troszkę to przeszkadza w zwiedzaniu wszystkiego, co jest wyżej niz metr nad ziemią, bo siła ciążenia troche za mocno przyciąga zadek ( a ma co, oj ma). Generalnie jednak o urodę dbamy, codziennie wieczorem toaleta ( na białym kocyku) i kochamy być czesaną ( na białym kocyku) - sianie czarnych włosów poza kocykiem nie jest juz takie interesujące. Gosciu, jeśli chcesz mieć Teosię na kolanach włóż białe ubranie.
Z jedzonkiem nie ma problemów - Teosia jasno określiła zasady. Ma być:
a) dużo, a jeszcze lepiej bardzo dużo;
b) najlepiej piersi kurczaka;
c) ewentualnie wołowiny
d) bardzo ewentualnie suchego
c) bardzo bardzo ewentulanie jakaś puszka ( narazie je RC)
ale tak naprawde to wszystko, byle dużo. Dzięki miłości do kurczaka (jak sądzę - nie odwzajemnionej) łykanie tabletek przychodzi bez trudu - byle w kurczaku.
Do wczoraj dzień Teosi był dość jednostajny- jakieś 14 godzin pod szafą, pozostałe na białym kocyku i przy miskach. Od wczoraj szafa już nie, za to zaczęło zgłaszanie Teosinych postulatów co i jak ma być w domu zorganizowane. Postulat 1 - wstajemy o 5:30 w celu załadowania do miski pierwszej porcji czegos mokrego do zjedzenia. Zgłaszanie zaczęła standardowo - od podgryzania mojej stopy. Tu się nacięła, bo ja przeszkolona przez persicę mojej siostry mam wyrobiony odruch kopnięcia i żadne miałki, że biale jest jest białe a czarne czarne mnie nie zmuszą do wstania. Poległam ( a raczej powstałam) dopiero przy piatym pacnięciu mnie w nos. Robiła to subtelnie, ale z wyczuciem.
Jutro idziemy na kontrolę - mam nadzieję, że juz ostanią , bo Teosia jakoś weta nie lubi. [/img]