a, niech będzie jeszcze jeden...
4.
Ropulek Serce Moje, Najpiękniejszy i Najmądrzejszy
Inaczej Żabsko, Spaślak, Puszi, La Puch, Hrabia Ropula, Rop, Ropuch, Żabot, Żabota, Żabiszon, Ropek, Ropcio, Puchatek, Puchatynek i inne;)
Młodszy od Liliana i Norci o jakieś cztery miesiące, potomek niejakiej Misi zamieszkałej w inspektach przy ulicy Pustolej w Warszawie.
Kiedy wyprowadzałam się od rodziców 'na swoje', marzyłam, że będę mieć (UWAGA!)
AŻ DWA koty. Kotki - baby, bo jakoś tylko baby miewałam w dzieciństwie i byłam przekonana (głupio

), że baby są milsze, grzeczniejsze i zgodniejsze

Wymarzyłam sobie babę burą i babę czarną: Julkę i Zosię... Jak już wiecie, Lisio (pierwotnie Julisia) jest niby babą i jest właściwie bury
(choć dla mnie marmur i bury to zupełnie co innego;) mam jakiś taki hmm uraz do marmurów, chociaż są śliczne
), natomiast Tadeusz (=Zosia;)) i Norcia, jakkolwiek baby pełnoprawne, nie są w całości czarne. Wobec powyższego, będąc już szczęśliwą mamusią tego trojga badziewia, nadal marzyłam o czarnej kotce

Pewnego dnia przypadkiem przeczytałam ogłoszenie o malutkiej czarnej koteczce do adopcji, zadzwoniłam... i już nastepnego dnia pojechałam po rzeczoną koteczkę na ulicę Pustolą.
Oczywiście na miejscu nie przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić czy to aby na pewno koteczka
(kiedy widzę kota, ulatniają mi się ze łba resztki rozumu
może z czasem jestem coraz bardziej opanowana - Dranie powoli oduczają mnie lubienia kotów
- ale wtedy miałam ich w domu o 2/3 mniej niż teraz...). Pogadałam, zapakowałam do kontenera i zabrałam. A śliczne toto było

, takie puchate, wielkookie i krzywołapne

Póltora dnia trwałam w przekonaniu (i mamiłam tymże moje ogoniaste współlokatorki), że oto mamy czwartą dziewczynkę... Do czasu, kiedy 'dziewczynka' postanowiła wylizać sobie to, co miała pod ogonkiem
W przeciwieństwie do historii z Julianem i autobusem

, tutaj dziękuję losowi za fakt, że Żabuś trafił do mnie przypadkiem... Jak już pisałam, nie miałam wtedy doświadczenia z kocurami i świadomie bym sobie chyba kocura nie wzięła, a tak... Kocham go

Ja wiem, że tak nie można - faworyzować i wychwalać tylko jednego z dzieci;)... Wiem, że to jest zwykły, spasiony, przewalisty, leniwy kocur-histeryk, którego jedynym zainteresowaniem jest obecna/przyszła zawartość misek/mojego talerza/szafki z kocim żarciem/lodówki... Wiem, że jest niezgrabny, ma płaski żabi pysk i krzywe krótkie łapy... Ale ja go i tak kocham

Za ten niepowtarzalny wyraz ślepii, namolność i wtulanie się w moje ramię łbem z całej siły... za histeryczne miauki i szarpaniny, kiedy akurat nie ma ochoty być brany na ręce... za spanie na środku mojego (?) łóżka w kłębku z błogim wyrazem paszczy... Żabuś
Niemniej jednak też jest oczywiście Draniem. Przez większość doby czatuje przy miskach, a w międzyczasie urządza szalone galopady z jednego końca mieszkania w drugi - moje kochane 6-kilogramowe chucherko
