Bardzo lubię oglądać dobre i trochę gorsze filmy w domu. Teraz oprócz Qua do towarzystwa mam Wierę

ten pies mnie nie przestaje zadziwiać. Wiera kocha wszystkich domowników, bardzo nie lubi naszego sąsiada (tzn. sąsiad jest złym charakterem, co Wiera bardzo szybko ustaliła i nie wiadomo dlaczego uznała, że jest osobą, której trzeba się bać... no i jak spotykamy sąsiada to Wiera bez przekonania ale szczeka na niego... walczymy z tym pewnie niedługo wywalczymy), Wiera bardzo też kocha jedzenie. Mamy ogromne sukcesy wychowawcze. Suche jedzenie nie jest już wciągane przez nią z siłą i szybkością odkurzacza. Normalnie prawie go nie rusza!

oczywiście wszystko o konsystencji innej niż sucha karma jest wciągane natychmiast. No ale miało być o filmach to wracam do wątku głównego. Generalnie jak wiecie z Qua znowu gorzej, jutro badania, pewnie stracę na tym nerwy, w każdym bądź razie w ramach poprawy humoru (ciii małe kłamstewka są potrzebne, a On to może czytać) zostałam w domu i oglądałam filmy. Wpierw teatr telewizji, no czad. Qua jednak się nie podobało i siedział na fotelu z nabzdyczoną miną. Olałam, bo to facet a akcja dość łzawa była. Za to mając towarzyszki w postaci bab przeżywałam miłosne wzloty, upadki i nieoczekiwane (choć pewne) zwroty akcji. No a później przyszła pora na kino trochę mocniejsze. Nie przejmując się nabzdyczoną miną zabrałam Qua na kolana... no i się zaczęło. Bo oglądaliśmy Harrego Pottera... i ten tego Qua był a to Tym, którego imienia nie wolno wymawiać, a to miał swoją armię... no i ćwiczyłam na nim magiczne zaklęcia za różdżkę mając swój palec. W pewnym momencie Quazi się obrócił, spojrzał na mnie, a jego mina wyrażała tak bezbrzeżne współczucie, że aż mi się głupio zrobiło. W ramach bycia poważniejszą i na miejscu, zamieniłam palec na koci kawałek plastiku do wywoływania podkołdrowych potworów... ale że nie było kołdry, a ja koniecznie chciałam Patronusa wyczarować i uznałam, że moim na pewno byłby Qua ekhm domyślacie się jak to się skończyło? Właśnie próbuję namówić Qua, żeby ze mną obejrzał potężną dawkę testosteronu (film z Vinem Dieslem) ale coś marnie to widzę. Za to Wierę można ściskać, miętolić, dawać jej buziaki, próbować ustalić czy ma urwany koniec ogona czy to naturalna uroda (niestety coraz silniej podejrzewam, ze niestety to pierwsze), dalej ściskać, dalej miętolić i nic sobie z tego nie robi. No pancernik zamiast psa.